Drodze Czytelnicy i Przyjaciele,
Tym razem piszę do Państwa, ja, Anna, w imieniu Wioli - z radością i dumą zawiadamiam, ze Wiola założyła nowy blog' w którym zamieściła juz kilka bardzo ciekawych postów jak zwykle, z wiedzą, pazurem i swada. Serdecznie zapraszamy w imieniu Wioli i swoim pod adres: www.dianawchinach.blogspot.com.
Pozdrawiamy cieplutko. Wiola i Ania
Strona ta wykorzystuje pliki cookies w celu realizacji swoich usług i funkcji zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz samodzielnie dostosować warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
poniedziałek, 9 lutego 2015
środa, 21 stycznia 2015
Z cyklu bajki Matrixa: Syrenia dieta
Z
cyklu bajki Matrixa:
Syrenia dieta
Dedykacja
…………………………………………….…………………………………………………………………………………………..
Prawie 15
lat temu wróciłam do małego miasta Żywiec, z którego pochodzę.
Powrót
był powalający – jak mi się wówczas wydawało, będzie dużo lepiej niż kiedyś –
zniknie syndrom „Archiwum X” z dziecinnych lat, myślałam naiwnie, że wszelkie
zło, którego doświadczałam tutaj w dzieciństwie odeszło z tymi, którzy zabrali je do grobu.
Myliłam
się. Wychowali następne pokolenie na surrealistyczne ludzkie potwory.
Musiałam
budować sobie własne środowisko, poznawać w tym hermetycznym, małym kręgu skarlałych demonów prawdziwych
ludzi i szukać wśród nich przyjaciół.
Udało mi
się – dzisiaj w moim życiu jest kilka osób, o których nie zapomnę w żadnym następnym
wcieleniu – mam nadzieję, że już POZA TYM MATRIXEM.
Piętro
niżej – mieszkanie dokładnie pode mną zajmują Heniek i Lidka, ludzie starsi ode
mnie – należący do pokolenia moich rodziców – ich rówieśnicy.
Paradoksalnie
ja – córka ich koleżanki i kolegi z lat młodości, zaprzyjaźniłam się z Nimi jak równolatka –
podobnie jak Zbyszek.
Lidka
była osobą szczególną – zwracała w tym prymitywnym, nieokrzesanym środowisku uwagę swoimi
przedwojennymi manierami, klasą ducha i serca. Zbliżyłyśmy się do siebie mimo
różnicy pokoleń i nawet kiedy zupełnie
się rozmijałyśmy, zawsze iskrzył między
nami błysk porozumienia na każdym poziomie i na każdy temat.
W latach
50-tych i 60-tych XX wieku o dwóch kobietach w tym mieście mówiono:
To jest najpiękniejsza dziewczyna w tym
mieście.
Jedną z nich była Lidka, drugą moja Matka
Lilka.
… One
same mówiły TO o sobie wzajemnie.
To przedwojenno
– wojenne pokolenie spotkał w małym mieście niełatwy los.
Nie ominął też Lidki i Lilki.
Moja Mama
umarła 13 czerwca 2012 roku.
Dzisiaj
umarła Lidka.Moją
dzisiejszą bajkę dedykuję OBU SYRENOM.20
stycznia 2015r.
Wiola
Grigorijew
………………………………………………………………………………………………………………………………………………..
Jan
Christian szedł szybkim krokiem. Wiatr przynoszący zapach ryb i krzyk mew
owiewał jego twarz. Mokry piasek lekko
skrzył się w słońcu, chociaż dzień nie był gorący – przecież to już październik
– blask słońca przytłumiła mgiełka jesieni – mimo lekkiego harmideru powodowanego krzykiem ptaków słychać było
medytacyjną ciszę.
Oddalał się
od portu, zabudowań i przycumowanych łodzi. Pozostawił za sobą przybrzeżne
śmieci i skierował się do skałek i kamieni, na których zwykle siadywał.
Te skałki
miały dla niego szczególne znaczenie – to tutaj rozmyślał nad swoimi porażkami
i zwycięstwami – często nie widząc zupełnie pozorności tych drugich.
Usiadł jak
zwykle i wsłuchiwał się w tajemny szept morza, kiedy mokra dłoń musnęła jego
kark i szyję.
Odwrócił się
gwałtownie i na widok wodnej muzy
szeroki uśmiech rozświetlił mu twarz tak, że zupełnie przestał być
smutny.
- Witaj Hans
… SYRENA uśmiechnęła się zniewalająco.
- Witaj –
odpowiedział z uśmiechem odwracając się do Niej. Dawno Cię nie widziałem …
stęskniłem się, brakowało mi Ciebie. W przeciwieństwie do LUDZI.
- Byłam tuż
obok Ciebie wiele razy, kiedy tutaj przychodziłeś, ale nie miałam odwagi
przerwać Twojego zamyślenia.
Mocne zęby
na moment zalśniły w szerokim uśmiechu. Jednym ruchem strząsnęła z sięgającej do pasa lwiej grzywy
krople wody, a mokre loki błysnęły starym złotem.
Zaraz potem
znowu zaczęła chrupać algi.
- Znowu jesz
? Uśmiechnął się czule na widok jej menu.
- Gdybyś
mnie nie zauważył pewnego ranka konsumującej je zajadle, nie byłoby pewnie
wielu Twoich bajek.
- Zgadzam
się z Tobą – przytaknął i kiwnął głową.
- Nie
rozumiem tylko, dlaczego wszystkie Twoje bajki są takie smutne. Mówiąc to
przekrzywiła nieco głowę i przyglądnęła
mu się uważnie , pochłaniając kolejny
kawałek morszczynu.
- Skąd ten
smutek… Hans.
- Bo życie
jest bardzo smutne – westchnął.
- Martwisz
się, że zostałeś bardzo sławnym pisarzem zamiast robić marne buty ? Uśmiechnęła
się, poprawiła ciało na kamieniu tak, że kobiecy tors jeszcze piękniej
konweniował z rybimi biodrami i ogonem, a łuski błyszczały w słońcu jak
posypane diamentowym pyłem.
- Ha! Ha! Ha!
Teraz śmiała się już głośno.
- Hans !!!
Jesteś niepoprawny. Marudzisz cały czas o jakichś swoich porażkach a nie widzisz
swoich zwycięstw i do tego jesteś dość zabiedzony, bo nie potrafisz porządnie
sobie pojeść! Ze szczęśliwych Syren zrobiłeś prototyp nieszczęśliwej Syrenki
marzącej o księciu i dwóch nogach…
- Zrozum
Hans – MY JESTEŚMY SZCZĘŚLIWE!
Nogi nie przeszkadzają
nam w praktykowaniu miłości jak Wam,
ludziom – spojrzała na Niego zadziornie.
Żyjemy,
pływamy, bawimy się, kochamy się, śpimy i jemy.
Nasze życie
to nieustający medytacyjny speed – jak to nazwą w XXI wieku, kiedy wszystkim
wpierać się będzie, że nie istniejemy.
- No cóż –
nie wiem co mam robić, ciągle jestem taki smutny.
- Jedz
wodorosty!
Spojrzał na
nią jak na szaloną.
- Jedz
wodorosty! Powtórzyła. Syrenia dieta.
- Ale co to
da ? Zawiesił głos, odwracając się do niej całym ciałem z zaciekawieniem.
- Aaa ... tę
bajkę to już opowie Wiola, nie Ty –
zaśmiała się do Niego samymi oczami i w mgnieniu oka zsunęła z kamienia,
na którym siedziała.
Kiedy
znikała w falach machnęła mu ręką coś
jeszcze wołając i obiecując następne spotkanie.
- Właściwie to
racja – pomyślał. Mogłem przecież napisać, że ten idiota książę po wielu latach
jeszcze żałował, że ożenił się z inną, bo nie miał na tyle rozumu, żeby
dostrzec prawdziwą SYRENĘ. W końcu to byłby jakiś happy end.
………………………………………………………………………………………………………………………………………………..
Czas na moją
bajkę.
Choć myślę,
że jest już dla Was oczywiste - chodzi o wodorosty.
Jeśli
żachnęliście się na to ostatnie zdanie uprzejmie wyjaśniam: w polskim morzu
brak morszczynu pęcherzykowatego, bo jest tak brudne, że przestał rosnąć w
wodach Zatoki Gdańskiej.
Czemu to
jednak przeszkadza?
Otóż
niczemu.
Możecie jeść
zarówno morszczyn nie-polski , bo sprowadzany, jak agar, wakame, kombu, arame, dulse hijiki i noru.
Wszystkie
praktycznie dostępne są w naszych sklepach ziołowych i ze zdrową żywnością lub
w sprzedaży internetowej.
Dlaczego właśnie
algi dzisiaj Wam polecam?
Po pierwsze:
pochodzące z morskiej wody należą do przemiany WODY.
Bardzo
efektywnie i szybko wzmacniają obie nerki, zwłaszcza wyrównują deficyt yin w
nerkach.
Ten deficyt
jest bardzo uciążliwy i grozi zaburzeniami funkcjonalnymi.
Wystarczy
powiedzieć, że puste yin nerek prowadzi do zmęczenia, rozdrażnienia, objawia
się suchością w gardle, wieczorną gorączką i nocnymi potami, słabością i bólem
bioder i kolan, utrudnionym zasypianiem, osłabieniem pamięci, palpitacjami,
szumami w uszach i pogorszeniem słuchu.
Słabe nerki
to słabe kości, brak libido, choroby zwyrodnieniowe układu kostnego, słabe
zęby, włosy, brwi, chory kręgosłup i problemy z mózgiem, który kontrolują.
Oznacza to także
różnego rodzaju inne zdrowotne implikacje, bo przecież nerki nie są na tym polu
walki same. Są połączone z każdym innym narządem systemowo, zwłaszcza wpływają
w obiegu kontrolnym na stan serca, jelita cienkiego, potrójnego ogrzewacza, a w
obiegu odżywczym na stan wątroby i pęcherzyka żółciowego, którym podają energię
.
Jednak
ocenianie wodorostów jako jednego z możliwych aspektów naszej diety byłoby
niepełne, gdyby spojrzeć na to tylko w kontekście pracy nerek.
Jako
składnik naszego menu – jeśli się w nim pojawiają wpływają dosłownie na cały
system ciała, w znaczący sposób suplementując niektóre braki.
Skupię się
tutaj tylko i wyłącznie na najważniejszych efektach ich włączenia do diety,
pozostawiając Wam cały ocean Internetu do surfowania w poszukiwaniu
dobroczynnych informacji o ich właściwościach.
Tak więc
najpierw ogólnie:
- są jednym
z najbogatszych źródeł jodu, wapnia, także żelaza
- niektóre
zawierają także mangan
- stanowią
dobre źródło łatwo przyswajalnego białka
- korzystnie
działają na wątrobę i tarczycę
- wspomagają
leczenie artretyzmu, reumatyzmu i osteoporozy
- wspomagają
leczenie chorób płuc, krążenia i nadciśnienia
- poprawiają
stan skóry i włosów
- wspomagają
trawienie i regulują wypróżnienie
- obniżają
poziom cholesterolu
- leczą
stany zapalne.
Na pytanie
skąd i gdzie ja wezmę wodorosty, odpowiadam od razu.
Najprościej
jest kupić agar, jest osiągalny wszędzie, nawet w takiej mieścinie jak
żywieckie
(marquezowskie)
Macondo.
Kupicie go w
każdym sklepie ziołowym i ze zdrową żywnością. Internet też pełen jest ofert.
Bez trudu
kupicie suplement o nazwie „Kelp” – jednak kupujcie tylko ten o naturalnym
składzie ( http://kelp.net.pl/), bez wypełniaczy, konserwantów i
całej tej chemii, bo przecież to tę chemię między innymi w wyniku kuracji ma
usunąć.
Z zakupem
wakami, hijiki, kombu, nori i dulse również nie powinniście mieć problemu,
zwłaszcza, że taki zakup to zaopatrzenie na jakiś czas, ponieważ większość z
tych glonów to doskonałe dodatki do innych potraw i systematyczne ich używanie
przynosi oczekiwane efekty.
Wpisanie w
wyszukiwarkę nazwy wodorostu powoduje natychmiastowe ukazanie się linków do
sklepów, które je sprzedają.
Bardzo
istotne jest w tym wszystkim, iż w Polsce, w której większość powierzchni
przypada na tereny z niedoborami jodu nie ma właściwie poza przyjmowaniem jodu
np. w postaci jodyny, płynu Lugola (ostatnio już nie na wodzie tylko na
toksycznej glicerynie) lub innych
jodowych suplementów, których działanie na przyjmującego nie jest zapewnione - nie
ma właściwie – bez starannie przemyślanej diety możliwości dostarczenia sobie
tego pierwiastka.
Występuje
wprawdzie w brokułach, szpinaku, jajkach, winie czerwonym, winie białym,
pieczarkach, marchwi (karotka), w dużej ilości w gruszkach i kiełkach, kłania
się bogata w jod rzeżucha, która zarówno w kiełkach jak w postaci dorosłej jest
jadalna i smaczna.
Jednak jego
zawartość w tych składnikach zawsze jest uwarunkowana jego zawartością w
glebie, a z tym w wielu krajach Europy – w tym w Polsce bardzo kiepsko.
Pokrótce
omówię zatem zalety diety Syreny,
skupiając się na wyżej wymienionych wodorostach.
Arame - jod, wapń, żelazo, łagodzą wysokie ciśnienie,
pomagają w leczeniu chorób
kobiecych i schorzeń jamy ustnej.
Dulse - jod, mangan, żelazo.
Hijiki - wapń; normalizacja poziomu cukru, korzystny wpływ na tarczycę
Kombu
- wspomaga
leczenie chorób płuc, nadciśnienia, chorób krążenia,
artretyzmu, wzmacnia
odporność
Wakame
- wapń: leczy osteoporozę; zapewnia zdrową skórę i
mocne włosy.
Wszystkie
wyżej opisane bez problemu kupicie w byłym PRL-u , zwanym obecnie III
Rzeczpospolitą.
Wszystkie
świetnie spełniają swoją rolę jako dodatek do zup, sosów, sałatek, kasz, ryżu,
komosy, jako dodatek do farszów wszelkiego rodzaju, dlatego pierogi z
wodorostami ależ owszem, ależ tak, podobnie jak naleśniki, krokieciki i w ogóle wszystko jak się nad tym
zastanowić.
U mnie
ostatnio dyżuruje wegetariańska galaretka z warzywami, często z dodatkiem
połówki jajka, a jeśli ktoś jeszcze je
mięso, także może wzbogacać każdą sporządzoną z niego potrawę – tym bardziej
wszelkie mięsne sosy i farsze.
Dla mnie
przynajmniej panierka z suchej bułki z dodatkiem sproszkowanych wodorostów,
jeśli ktoś nie życzy ich sobie bezpośrednio na talerzu jest jak najbardziej do
przyjęcia.
Załamanych
bukietem smakowo-zapachowym morszczynu pęcherzykowatego, który jest niezwykle
leczniczym suplementem (a zwłaszcza tych, którzy bardzo pragną schudnąć, a
przecież morszczyn to ułatwia skomponowany w suchej mieszance z prawoślazem i lukrecją – mielimy i jemy po
łyżce przed posiłkiem) informuję, iż kromka chleba z masłem posypana
morszczynem i złożona na przysłowiowe pół smakuje po prostu całkiem dobrze – aż
się zdziwicie, jak spróbujecie.
Sama to
wymyśliłam i jestem z siebie dumna – przyznaję to kłaniając się Wam nisko i
życząc smacznego.
Pozdrowienia.
W.G
Subskrybuj:
Posty (Atom)