Strona ta wykorzystuje pliki cookies w celu realizacji swoich usług i funkcji zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz samodzielnie dostosować warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

czwartek, 14 listopada 2013

Z cyklu bajki Matrixa : „Pałac Ognia i Wody” część 1. - Przygody stawów


 

 

Pałac Ognia i Wody - część 1. - Przygody stawów.

...  Bal trwał już od kilku godzin.
 
 

 

Wszyscy tańczyli w takt walca wiedeńskiego, bezbłędnie wygrywanego przez kaletki maziowe.

Głowy kości obracały się z wdziękiem, zerkając zalotnie w oczy panewkom....

Pokryty gładką chrząstką parkiet stawowych wgłębień pozwalał im ślizgać się lekko, swobodnie i bez wysiłku.

Wszyscy konwersowali miło, nad głowami  tańczących kości unosił się delikatny szum  pełnych śmiechu rozmów. Kiedy było im za ciepło, wachlowały się z gracją.

Ścięgna gięły  się wdzięcznie w tanecznych figurach, razem z wiązadłami, asekurując stawy.

Nagle drzwi wielkiego salonu otwarły się z impetem i na roztańczony parkiet nieomal wpadł zdyszany Zegar. Stanął, po czym postąpił jeszcze dwa kroki i zwalając się na podłogę jak Rejtan z uniesioną w dłoni szablą wyszeptał: Wojna  w Pałacu Ognia i Wody ...pomocy...,  mordują lewą nerkę!!!
 
 

W tym momencie roztańczony tłum oniemiał, kaletki maziowe zapiszczały fałszywie ze strachu.

Głowy kości złapały się za głowy z bólu, bo obracać się dalej już nie mogły. Podrapane i uszkodzone, w panice próbowały zmniejszyć  rozmiar poniesionych szkód.

Chrząstka jęczała cicho, nie mając nic do powiedzenia.

Kiedy drzwi salonu otwarły się ponownie i w ich progu stanęło triumfalnie Zwyrodnienie, zemdlała po prostu z wrażenia i nie można jej było docucić.

Zwyrodnienie z miną triumwira postąpiło na środek parkietu.

Cicho! Wrzasnęło nagle, ogłuszając wszystkich.

Zarządzam okupację !!!

Rozsiadło się w stawowych wgłębieniach, złapało Kości za głowy i zakomenderowało:

Wszyscy do kąta, na kolana i jęczeć... jak bal, to bal!!!

Ale nie beze mnie …

I zasnęło nagle w trakcie perory, tak jak siedziało, z powodu nadmiaru wypitego alkoholu,

spożytego cukru, mięsa i nabiału … no i braku snu.......

Domyślacie się zapewne o jakim adresie piszę?

„Pałac Ognia i Wody” to oczywiście nasze nerki, określane tak górnolotnie przez starożytnych chińskich medyków z tej racji, że tworząc razem z pęcherzem moczowym  tandem żywiący element wody w naszym ciele są jednocześnie gorące i zimne, są Ogniem i Wodą … w Wodzie!

Jak ?

 Ano tak, że po pierwsze pracują w temperaturze wyższej niż pozostałe organy ciała, czyli około 42 stopni Celsjusza.

W tej sytuacji staje się jasne, że babcine sakramentalne  „ włóż coś na d**ę, bo Ci odleci z zimna”, kierowane do nas wielokrotnie w szczenięcych latach naszego życia, w chłodnej porze, było z punktu widzenia rozsądku niesamowicie uzasadnione.

Stringi poparte spodniami biodrówkami na gołe ciało to nie jest opcja grudniowa dla naszych nerek,

a jeśli w ogóle jest, to na pewno nie w naszym kimacie.

Pałac Ognia i Wody to gorąca nerka prawa, sterująca ciepłotą naszego ciała, odpowiadająca za libido (bez konieczności zażywania  reklamowanych specyfików), przechowująca kosmiczny kwant energii, otrzymywanej przez nas w chwili narodzin. Ogrzewająca śledzionę i żołądek, poruszająca płyny w organizmie. W praktyce do przegrzania prawej nerki dojść nie może.

…Ale także nerka lewa, chłodna, błękitna dama, dająca nam status quo po rodzicach – ten kwant otrzymujemy w momencie poczęcia. Lewa nerka przechowuje dane o naszym ciele, jego budowie, kościach, mózgu, włosach, zębach...i stawach.

„Pałac Ognia i Wody” to podstawa wszelkich jakości energii yin i yang w naszym ciele – to nerki rozdają karty i decydują o tych jakościach.

Wniosek nasuwa się sam – jakie nerki – takie jakości yin i yang w naszym ciele.

Z nerką prawą jest w miarę prosto – braki yang w tej nerce to wieczne wychłodzenie, marznięcie, zimne stopy, brak zdecydowania i odwagi, brak chęci do działania, słabe libido, słabe  kolana, otępienie.

Rozgrzewanie tej nerki poprzez jakość yang ziemi, metalu i wody daje dobre i w miarę szybkie efekty.

Kiedy yang wody podnosi się do właściwego poziomu, energia życiowa  zaczyna krążyć i jest lepiej. Niezależnie od pory roku widzimy szybkie efekty w postaci rozgrzania ciała, poprawy witalności, większego wigoru, ochoty na seks.

Co do nerki lewej, jest trochę inaczej – tu niestety trzeba popracować uczciwie, konsekwentnie i z większym zaangażowaniem.

Obie nerki żywi smak słony, jednak inne pokarmy  budują energię prawej i lewej nerki.

Nerka prawa,  to kontrowersyjne ryby, owoce morza, peklowane, solone, wędzone  mięso,

czyli nieładnie mówiąc, padlina, gorące, pikantne, mocno słone potrawy.

Kto chce, ten je.

Kto rozsądny, ten tylko od czasu do czasu albo w ogóle.

Nerkę lewą, chłodną i substancjonalną żywią przede wszystkim pokarmy jakości yin metalu oraz wody. Poważny wpływ w obiegu kontrolnym mają także na jej stan  pokarmy jakości Yin ziemi. W przemianie wody są to konkretnie grzyby, warzywa strączkowe, zimna, czysta, dobrej jakości woda , rosnące właśnie w wodzie algi i glony.

Co do soi, to najlepiej pozostać przy sosie sojowym i na tym koniec.

Jednak pokarmy to nie wszystko.

Nerkom  nieodzowny jest sen – jak zresztą całemu ciału – sen jest funkcją fizjologiczną przyporządkowaną do przemiany wody.

I to dochodzimy do sedna sprawy i powodu wojny w Pałacu Ognia i Wody.

Nie ma szans wymigać się od konsekwencji łamania praw rządzących zdrowiem lewej nerki, a kiedy już to zrobiliśmy, na efekty leczenia trzeba trochę „długo” poczekać.

Konsekwencje naszych żywieniowych i nawykowych ekstrawagancji?

Proszę bardzo …

Problemy z kośćmi, szpikiem kostnym, stanem i funkcjonowaniem mózgu, chorującymi zębami, uszami, parodontozą, lichymi, nawet wypadającymi włosami, kiepskimi, nie przypominającymi skrzydeł ptaka brwiami, dobitymi depilacją.

Gdyby to tylko brwi były dobite, pół biedy. Depilacja brwi dobija nerki, każdy wyrwany z ich linii włosek to energetyczna wyrwa  w nerkach i ich osłabienie. 

Nie na darmo lansuje się wydepilowane, sztucznie zarysowane brwi – skoro założeniem jest osłabienie i depopulacja rasy, to każdy sposób jest dobry – odsłonięty pępek  to wychładzanie nerek, wydepilowane brwi i ufarbowane chemicznymi farbami włosy to ich demolowanie i trucie.
A przecież one są nośnikiem fizycznej i psychicznej siły, odwagi, otwartości na zdarzenia.
Zdolności do przeciwstawienia się agresorowi i tyranowi.
Do tego należy jeszcze dodać fakt, iż praktycznie każdej kobiecie po 40. roku życia usuwa się macicę, gdy tylko pojawi się cokolwiek, co można sprzedać jako „zdiagnozowany nowotwór” - zamiast leczyć tanimi ziołami, żywieniem i zmianą trybu życia w co najwyżej kilka miesięcy (diagnoza „podejrzenie” i natychmiastowe skierowanie na hysterectomię), i mamy problem z głowy.
Nie potrzeba antykoncepcji, a pieniądze zgromadzone na koncie w ZUS zamiast w razie śmierci oszczędzającego powiększyć masę spadkową i przez to  sprawić, że być może czyjś „Pałac Ognia i Wody” będzie lepiej odżywiony  – wydawane są … na Pałace ZUS.
Problemy z kośćmi, mózgiem, szpikiem, zębami, uszami, włosami i brwiami to nie wszystko.
Bohaterów mojej bajki i  rzeczonej wojny zostawiłam na koniec tej wyliczanki.
Lewa nerka odpowiada za stawy.
Za wszystko, co się z nimi dzieje.

 
Za powalające, odbierające poczucie pewności siebie, ograniczające ruchowo, degradujące psychicznie, budujące osobowość kaleki wyłączonej z normalnego życia, nie uczestniczącej w wielu jego przyjemnościach, żyjącej jak kukła, z trudem gramolącej się do autobusu MZK …

…stany zapalne i zwyrodnienia stawów.

Wojna w Pałacu Ognia i Wody – zwłaszcza polegająca na złym odżywieniu i traktowaniu sektora lewej nerki  oznaczać może kule lub … wózek inwalidzki.

W najlepszym razie ból, poczucie niższości, poczucie bycia ofiarą tego, co nam się przydarza,

bycia na marginesie nurtu, w którym inni się poruszają, bo mogą.
 
 
 
Do tego wszystkiego konowały szkoły wiedeńskiej zamiast leczyć, podają nam specyfiki, za które my płacimy w aptekach, apteki zaś odpalają im  „dolę” .

Koncerny farmaceutyczne nagminnie fundują swoim poplecznikom w lekarskich gabinetach wczasy na Dalekich i Ciepłych wyspach, gdzie raczej nie można przeziębić nerek.
Wszyscy wiemy już z praktyki, że leki z apteki to toksyczna chemia.

Co  robić, kiedy postępuje choroba, stawy zaczynają boleć, przychodzi zwyrodnienie?

Lekarz w Poradni Rejonowej mówi „proszę załatwić sobie endoprotezę (najlepiej prywatnie

za 15 tysięcy złotych) i jeszcze usłużnie podpowiada, u kogo sobie załatwić (ciekawe czy kampanię reklamową robi w ramach wolontariatu).

Po pierwsze - nie wpadać  w panikę – prawie każda choroba w stadiach początkowych jest łatwo wyleczalna, choć może to przedłużyć się w czasie.

Jeśli stadium jest zaawansowane, także można ją leczyć !!!

Zdrowie jest strukturą dynamiczną – jeśli stan nie jest agonalny, zawsze można je poprawić!

Po drugie - nie obciążać nerek nabiałem, mięsem, cukrem i kawą.

Wszystkie te czynniki wpływają bardzo degradująco na same nerki i na stawy, powodując demineralizację kości, stany zapalne, osłabienie struktury, odwapnienia.

Po trzecie - pamiętać, że wapnia w kościach (osteopatie) nie da się uzupełnić tabletką wapniową czy wapniowo – magnezową, jeśli nie towarzyszy temu obecność BORU.

Im więcej wapnia dodamy w takim wypadku do ustroju, tym więcej przecieknie go do tkanek miękkich usztywniając je coraz bardziej i tym bardziej przyspieszymy jego ucieczkę z kości!
Powodując … pogłębienie choroby takim jej leczeniem!
Konieczne jest uzupełnianie go strączkowymi, brokułem, sałatą, orzechami ziarnami i pestkami
 w diecie.
Przynajmniej 2 posiłki tygodniowo powinny być skomponowane na bazie strączkowych.

Po czwarte - pamiętać, że odkurzane zaledwie w Wigilię Bożego Narodzenia  - nieomal wygnane

z diety grzyby wzmacniają i detoksykują nerki.

Po piąte pamiętać, że owszem, Tv i inne rozrywki, ale nie kosztem snu, a jeśli już,  to wyjątkowo.

SEN  OD  21.  DO 23.  ZIMĄ I  OD  21.30 DO 23.30  LATEM ZAPEWNIA   WŁAŚCIWĄ    REGENERACJĘ   CIAŁA,   A   ZWŁASZCZA    KOŚCI!!!
To jedyna opcja, nie ma innej, choć spektrum takiego niedosypiania obejmuje nie tylko nerki.
Lewa nerka lubi chłód – ponieważ jest ze swej natury yin – jednakże obie nerki wymagają trzymania ich                 „w cieple”, czyli właściwego zabezpieczenia ciepłoty ciała – ważne jest więc, żebyśmy nie marzli, nie byli zbyt lekko ubrani – co skutkuje zwłaszcza u wrażliwych osób natychmiastowymi stanami zapalnymi nerek prowadzącymi do dalszych konsekwencji ich niedomagania – już wyżej z grubsza wymienionych.
Właściwe pożywienie, właściwy sen i właściwe ubranie pozwoli nam odbudować zdrowie nerek i stawów, narażonych zwłaszcza w chłodnych porach roku na  dyskomfort, ból i choroby.
 Jak się ubrać, wie prawie każdy, poza dziećmi dwuletnimi także każdy zna instrukcję obsługi Zegara.
Nieco więcej powiedzieć można na temat diety.
Poza wymienionymi strączkowymi, algami, glonami i grzybami istnieją jeszcze inne zabezpieczające stawy składniki – jednym z nich jest boskie AVOCADO.
Zawiera ono frakcję wapniowo – magnezowo- fosforową – w takiej frakcji fosfor wzmacnia kości – solo jest dla nas jest trucizną i je niszczy.
W wyniku przeprowadzonych badań wiadomo, że tam, gdzie jest spożywane powszechnie, choroby stawów praktycznie nie występują.
Czym jeszcze można podeprzeć „nanerkową” i  anty – zwyrodnieniową,  anty – reumatyczną   dietę na stawy ?
Proszę bardzo. Zatem według alfabetu:
Ananas pomaga w leczeniu osteoporozy, towarzyszącej zwykle problemom kostnym i stawowym.
Aronia pomaga w likwidowaniu reumatyzmu.
Bakłażan ma także działanie antyreumatyczne.
Buraki odkwaszają – alkalizują ciało, więc także stawy.
Bób – należący oczywiście jako strączkowy do grupy pracowników „Pałacu Ognia i Wody”
likwiduje schorzenia nerek, wpływając jednocześnie na... bezpieczeństwo stawów.
Chilli – łagodzi bóle – zwłaszcza stawowe i działa podobnie jak aspiryna.
Chrzan (oczywiście bez gumy arabskiej i innych ciekawych dodatków) leczy reumatyzm i kamicę moczową.
Cynamon – działa antyreumatycznie.
Cytryna – pomocna przy bólach reumatycznych.
Czereśnie – wybitnie antyreumatyczne.
Czosnek – jak wyżej.
Dynia – kabaczek i cukinia – pomocne w reumatyzmie.
Fasola – zapobiega reumatycznym bólom stawów.
Goździki – działają przeciwzapalnie przy reumatyzmie.
Gruszki – pomocne w reumatyzmie.
Grzyby – szczególnie boczniak – pomocne w leczeniu zapalenia stawów i reumatyzmu.
Imbir – pomaga zwalczać  wszelkie stany zapalne stawów i reumatyzm.
Kapusta - stosowana zewnętrznie pomaga przy bólach stawów.
Kasza jaglana – działa silnie anty-zapalnie – w postaci kleiku na wodzie stosowana jest jako
anty-zapalna monodieta.
Koper łagodzi bóle reumatyczne.
Kurkuma – zapobiega reumatyzmowi.
Maliny – zastosowanie przy bólach reumatycznych.
Pietruszka (korzeń) -  antyreumatyczna.
Pomidory – antyreumatyczne.
Porzeczki – pomocne w leczeniu bólów stawów i reumatyzmu.
Rzodkiewka – antyreumatyczna.
Seler – antyreumatyczny.
Wiśnie – korzystnie oddziałują przy reumatyzmie.
 Jest w czym wybierać …. wygodne łóżko, dobra dieta, ciepłe ubranie.
Po co szykować sterydową śmiercionośną broń, haki i piły chirurgiczne, ładować jakieś żelastwo do stawów, jak można po prostu nie dopuścić do wojny w „Pałacu Ognia i Wody”, poprzez zręczne, umiejętne postępowanie z Księżniczką Lewą Nerką.
Należy ją po prostu szanować, nawet, jeśli dziedzictwo po rodzicach marne, niejeden z nas  ma za przodka pijaka albo alkoholiczkę, o stanie ich nerek nawet nie wypada opowiadać.
Narkotyki, alkohol, cukier i papierosy to ogólnie rujnujące używki, każda z nich jest elementem wojny w Pałacu Nerek, doprowadzając do sromotnej klęski w słusznej sprawie.
Śpijcie więc zdrowo, jedzcie rozsądnie, pijcie odpowiednie płyny, a stringi  ubierajcie i zdejmujcie o tej porze roku tylko w alkowie.

Życzę niezapomnianych wrażeń …
Ukłony.

Wiola Grigorijew.

Uwaga: Wszystkie teksty opublikowane na tym blogu są moimi opracowaniami i zastrzegam sobie do nich prawa autorskie. Można je kopiować pod warunkiem, że nie zostanie zmieniona ich treść oraz wskazane zostanie ich źródło. Dziękuję.

 

piątek, 8 listopada 2013

Pora na pora

Pora na pora
 



Sos z porów
Kawałek pora ( 1/3 długości - mogą być zielone liście) - na dwie porcje sosu pokroić w ćwierć-plasterki albo jeśli gruby w ósemki/
Miksować przez jakieś 30 sekund, żeby powstała drobniejsza „śruta", podsmażyć na oleju, dodać pieprz biały, zielony albo kolorowy (czarny też może być). Dodać sól, trochę sosu sojowego jasnego, dosypać mąkę pszenną albo orkiszową z pełnego przemiału, podsmażyć, zalać zimną wodą, zagotować, dodać odrobinę octu albo soku z cytryny, kurkumę, odrobinę oleju, suszony czosnek.
Tak zrobiony w metalu bardzo grzeje dodany do dania podstawowego. (Np. sznycli z brokuła i selera naciowego), do tego kasza lub ziemniaki czy też pełny ryż oraz tego ostra sałatka lub surówka.
Sos z porów i avocado na zimno
Obrać avocado, zgnieść, obrać i pokroić por w drobne makaroniki, zmieszać, - włożyć ponownie do blendera, zmiksować, doprawić pieprzem zielonym lub białym, czosnkiem suszonym, solą, wcisnąć sok z cytryny, ponownie zmiksować.
Osoby, które nie mogą jeść pora na surowo, mogą go sparzyć (wrzątek, kropla oleju, por) lub podsmażyć na oleju i dodać do avocado. Gęstość regulujemy zimną przegotowaną wodą.
Jeśli dodamy do tego poszatkowanego w kostkę pomidora, uzyskujemy wersję „guacamole z porem".
 
Racuchy z porem i selerem naciowym
Przygotowujemy ciasto na racuchy z pełnej mąki (mąka pszenna lub orkiszowa albo gryczana, lub miks np. pszenna, gryczana , kukurydziana, czyli mąka, woda, zmiksować, doprawić solą, kurkumą, dodać jajko lub mąkę ziemniaczaną, olej, pieprz , ponownie zmiksować, dosolić do potrzebnego smaku. Por poszatkować na ćwierć-plasterki, wrzucić na gorący olej, chwilę podsmażyć, posolić, doprawić czosnkiem suszonym, po chwili dodać seler naciowy, podlać łyżką wody, poddusić wszystko razem, aż zmięknie, dodać odrobinę kurkumy, ponownie trochę oleju, lekko przestudzić, połączyć ciasto z tak przygotowaną masą (pora i selera powinno być dość sporo, uzyskane w wyniku łączenia ciasto dość gęste, smażymy na oleju - można polać dowolnym kontrastowym sosem, do tego surówka
Pory z fasolką w sosie pomidorowym
Poszatkować 1 duży lub 1,5 średni por, podsmażyć na oleju, doprawić pieprzem i solą - wrzucić do garnka z uprzednio ugotowaną fasolką - najlepiej jasną , doprawić ponownie: cząbrem, solą, pieprzem, liściem laurowym, zielem angielskim, (kminkiem), sosem sojowym, jeśli ktoś lubi, suszonym czosnkiem, dodać przecier pomidorowy, rozbity w młynku rozmaryn lub jeśli ktoś woli jałowiec albo i kurkumę, na koniec dodać po odstawieniu z ognia dobry olej nadający się do obróbki na gorąco.
Gęstość dowolna (do chleba, ziemniaków, kaszy, ryżu ) można zagęścić pełną mąką lub zasmażką z pełnej mąki.
Smacznego 
Wiola Grigorijew
 
Uwaga: Wszystkie teksty opublikowane na tym blogu są moimi opracowaniami i zastrzegam sobie do nich prawa autorskie. Można je kopiować pod warunkiem, że nie zostanie zmieniona ich treść oraz wskazane zostanie ich źródło. Dziękuję.

środa, 6 listopada 2013

Kotlety z marchwi i soczewicy




Kotlety z marchwi i tartej bułki
 

 


 


Składniki:                                                                                                                                                                                                - kilka średnich marchewek spośród tych większych

- dwie duże cebule

- jajko albo trochę mąki ziemniaczanej

- czosnek suszony

- chilli albo pieprz

- gałka muszkatołowa (niekoniecznie)

- sól

- sos sojowy (niekoniecznie)

- natka z pietruszki posiekana

- kurkuma

- tarta bułka

Wykonanie:

Ugotować kilka średnich/większych marchewek. Ugotować soczewicę. Zesmażyć na miękko dwie duże poszatkowane cebule. Można też zamiast ugotować, zesmażyć najpierw cebulę, a potem po 5 minutach dołożyć do niej marchewkę startą na grubym oczku i wszystko to udusić razem do miękkości.

Jeśli marchewka jest ugotowana, trzemy ją na grubym oczku, dodajemy surowe jajko (lub trochę mąki ziemniaczanej), zesmażoną cebulę, czosnek suszony, chilli lub pieprz, gałkę muszkatołową (niekoniecznie), sól, trochę sosu sojowego, może być zielona pietruszka posiekana, kurkuma, jeśli trzeba zagęszczamy tartą bułką, w której także panierujemy. Smażymy i gotowe.

 


Kotlety z marchwi i soczewicy

Składniki:

   - kilka średnich marchewek spośród tych większych

- dwie duże cebule
- filiżanka soczewicy

- jajko albo trochę mąki ziemniaczanej

- czosnek suszony

- chilli albo pieprz

- gałka muszkatołowa (niekoniecznie)

- sól

- sos sojowy (niekoniecznie)

- natka z pietruszki posiekana

- kurkuma

- tarta bułka                                                                                                                          

Marchewka ugotowana, starta na grubym oczku lub zesmażona z cebulą, pieprz, chilli, czosnek, gałka muszkatołowa, sól, sos sojowy, posiekana pietruszka albo odrobina maki pszennej, kurkuma, jako zagęstnik dodajemy soczewicę rozbitą na mączkę, aż masa nabierze konsystencji „sznyclowej", i panierujemy w bułce tartej/mączce z soczewicy.

Świetnie wyglądają te kotlety panierowane w pomarańczowej soczewicy rozbitej na mąkę w młynku lub zmielonej na drobno.

Do tego dla uzyskania palety kolorystycznej, którą lubi ciało, buraczki starte na surowo lub ugotowane i pomieszane z tartym jabłkiem, z dowolnymi przyprawami oraz  sos szmaragdowy - zasmażkowy, z dodatkiem cebulki zielonej, zestawiony z pieca, wlany do miksera i zmiksowany ze szpinakiem albo zieloną sałatą.
Serdecznie pozdrawiam.
Wiola Grigorijew
Uwaga: Wszystkie teksty opublikowane na tym blogu są moimi opracowaniami i zastrzegam sobie do nich prawa autorskie. Można je kopiować pod warunkiem, że nie zostanie zmieniona ich treść oraz wskazane zostanie ich źródło.

 

poniedziałek, 21 października 2013

Formatowanie systemu, czyli oczyszczanie energetyczne.


Formatowanie systemu, czyli oczyszczanie energetyczne.

 


Wiele osób pyta mnie na czym polega oczyszczanie energetyczne, jakie są jego skutki, czego można się po nim spodziewać.....

Opisałam ten zabieg w poście „ Oczyszczanie energetyczne” ale opowiem o nim pokrótce jeszcze raz.

Jest ono dokładnie tym, co stanowi tytuł TEGO postu.

Formatowaniem systemu. 

Jesteśmy systemem. 

Może brzmi to dziwnie i daje odniesienie do struktur o charakterze technicznym, ale jest chyba najbardziej adekwatnym do rzeczywistości opisem tego, czym jesteśmy, przynajmniej w trakcie realizowanych przez nas inkarnacji. 

 

Początkiem wszystkiego jest Boska Obecność. 

Jesteśmy Boską Obecnością, która decyduje się na zejście do tworzonych przez siebie „zabawowych hologramów" - w postaci awatary, ograniczonej do konkretnych parametrów i realizującej w nich konkretne zadania, pozwalające na eksplorację i poznanie zawartej w nich rzeczywistości. 

Te parametry, to zespół cech, nadających nieopisywalnej w żaden sposób obecności

indywidualność; to zapisy tworzące „osobowość" obecności na poziomie energetycznym czyli …. DUSZA. 

Duch, dusza, ciało mentalne, emocjonalne, uczuciowe, astralne, fizyczne....

Tak naprawdę implikacje są potężne i nieskończone, biorąc pod uwagę, że do tego podstawowego systemu można wczytywać każde dane.

Wychodzimy z ciekawości i żądzy „przygód” do tworzonych  przez Boską Obecność Światów i tutaj zaczyna się polka. 
 

Hologramy są iluzoryczne, natomiast nasz odbiór tej iluzji jest rzeczywisty.

Kiedy oglądasz film 3 lub 4D nie możesz się oprzeć niektórym reakcjom a przecież rzeczywistość, na którą reagujesz tworzą.... okulary, przez które na nią patrzysz – swoisty filtr, pozwalający Ci odbierać ją jako realną, czyli Twoje programy i wszelkie inne elementy Ciebie.

W ten sposób stresujesz się, emocjonujesz, wpadasz w panikę z powodu czystego tricku. 
 

Poza Boską Obecnością wszystko jest Jej trickiem – z zamierzenia trick ten służy zabawie i rozwojowi przez zabawę.

Tutaj jednak zaczynają się schody.

Jako Awatara Boskiej Obecności możesz aktywnie kształtować iluzję, w której działasz, tworzyć grę – masz na nią ogromny wpływ. 

Ale także gra ma wpływ na Ciebie.

Uczestnicząc w niej pracujesz z jej treścią.

Właśnie ta praca daje Ci doświadczenia, potrzebne Boskiej Obecności ….aby tworzyć i nie nudzić się w trakcie tego procesu. 

Rozpoczynasz proces inkarnowania z programami .. nazwijmy je podstawowymi i podstawowym zakresem wiedzy wczytanym w system.

Stworzony przez nas (co na górze to na dole) komputer działa na podobnych zasadach –

musi mieć oprogramowanie do oprogramowania, musi zostać oprogramowany i programy muszą zostać aktywowane do pracy.

Może  mieć trojany, wirusy,wszelkiej maści dzikie oprogramowanie i inne kuromysła.  

A potem użytkownik często klnie w żywy kamień, w sposób mocno nieparlamentarny wyrażając się o jakości jego pracy. 

Co zrobić, kiedy zawodzą programy i inne klocki  własnego komputera nie wie.

Nie wie najczęściej, że je ma. 

 

Na początku wyjścia w inkarnacyjną przygodę, która ma postać pętli prowadzącej awatarę z powrotem do Źródła mamy oprogramowanie w matrycy pierwotnej duszy, wczytane różne doświadczenia w postaci wprowadzonego zapisu – nie byliśmy, nie robiliśmy a jest tak, jakbyśmy byli, robili, i wiemy.

To jest nasz podstawowy plecak.

Z nim idziemy do pracy. 

I teraz clou programu. 

To, co sobie wybraliśmy do zrobienia w praktyce wygląda często całkiem inaczej niż sądziliśmy.

Kształtuje się poczucie zawodu, opuszczenia, bycia nieszczęśliwym.

Pojawiają się choroby, inne dysfunkcje będące wynikiem zakłócenia obiegu energii w naszym polu. Pojawiają się nowe programy, nowe zapisy, jego nowe elementy .


Jest cały czas „budowane” za pomocą naszych doświadczeń w kolejnych rzeczywistościach.

Niekoniecznie te dobudowy są subiektywnie konstruktywne, choć obiektywnie to tylko wiedza. 

Dają często popalić. 

To wszystko jest efektem nagromadzenia w nim wielkiej ilości danych zakłócających jego harmonię, czyli takiego rodzaju zapisów, które nie pozwalają mu swobodnie i dobrze funkcjonować. 

Przysięgi, kontrakty, cyrografy, dziwaczne programy, najróżniejsze ich repliki, inne jego części, gromadzone przez eony inkarnacji i przechowywane w nim bez oczyszczenia powodują, że funkcjonujemy jak  wysypisko śmieci.

Rany, traumy i urazy, programy nieuświadomione, programy ukryte, to wszystko co  stanowi nasz „osprzęt„ sprawia, że płyniemy przez nieskończoność, wyglądając jak dziwaczny lotniskowiec, na którym składuje się wszelki złom – nic co zużyte, niepotrzebne albo zawadzające nie zostaje przecież z niego usunięte.

Różnego rodzaju rodowe, klanowe zapisy, zapisy w DNA, RNA, chromosomach, polu pamięci komórkowej, w innych polach magazynach pamięci.

Zapis we krwi -  totalnie zmieniany np. przez jej transfuzję. 

Energetyczne formatowanie systemu to sprzątanie tego lotniskowca.

 

Usuwane są wszystkie elementy niepotrzebne, sabotujące jego sprawne działanie,  obciążające oraz niepotrzebne programy i inne zapisy. 

Dość łatwo pracuje się z zapisami wrzuconymi nam do systemu przez innych, klątwy, przekleństwa, wszelka energetyczna przemoc w postaci czarnej magii są łatwe do usunięcia.

Długi i węzły karmiczne, nieprawidłowe stare relacje, wszystko to co nieaktualne też odchodzi bez trudu, choć czasem jest przedmiotem naszej aktualnej pracy. Jednak to można zmienić. 

Bez większego kłopotu pozbywamy się przestarzałych - „staroświeckich programów” z  zamierzchłej historii inkarnacyjnej. Czujemy wtedy dużą ulgę – jest lżej. 

Natomiast to, z czym aktywnie pracujemy i mierzymy się TERAZ wymaga od nas większej pracy własnej i dużej uwagi. 

Dzieje się tak z tego powodu, że te elementy systemu są  używane i szczególnie aktywne.

Są cały czas stymulowane w trakcie naszego działania. 

Oczyszczając te fragmenty systemu musimy pamiętać o tym, że po ich usunięciu zobowiązani jesteśmy do stałego, systematycznego wykonywania pracy własnej, polegającej na …... wystrzeganiu się ponownego wprowadzenia do naszego systemu usuniętych elementów.

Diagnoza, rozpoznanie, dezaktywacja, usuwanie i ….. WYSTRZEGANIE SIĘ POWROTU DO STARYCH WZORCÓW.

Jeśli zatem usuwamy jakiś program, kształtujemy swoją postawę w takim kierunku, żeby nie duplikować zachowań, które są z nim związane – kierujemy naszą uwagę na usunięcie nawyku.

Oznacza to w praktyce systematyczny kontakt ze swoimi uczuciami i emocjami, przekonaniami, kontrolę zachowań.

Stałą, czasem szybką, czasem wolną – ale dającą komfort, poczucie dysponowania samym sobą i POŻĄDANĄ ZMIANĘ.

Ona zawsze przychodzi, jeśli skierujemy na nią świadomość i uwagę. 

Program niczego od nikogo nie dostaję – oznacza bowiem, że nie dostaję, nie dostanę i NIE MOGĘ dostać …...poprzez swoją postawę – kształtowaną  TYM PROGRAMEM. 

Zamówienie (stałe!) - realizacja. 

Przysięga, że z nikim innym się nie zwiążę – złożona nieopatrznie w którejkolwiek z naszych inkarnacji komuś ukochanemu, w praktyce sabotuje nam stworzenie związku – GDZIEKOLWIEK, KIEDYKOLWIEK   I   JAKKOLWIEK z inną DUSZĄ !!!
JEST PRZECIEŻ NIEOGRANICZONA, BEZCZASOWA, OGÓLNA. 

Doskonale ogranicza. Trwa. Aż do czasu odinstalowania jej z systemu.

W innym wypadku  każda praca inkarnacyjna z awatarą innej duszy musi zakończyć się fiaskiem – mocny, skondensowany energetycznie zapis przysięgi nie pozwala.
Pilnuje …...  .

Czasem kontraktujemy sobie strażników zapisów – pilnują nas wtedy  czy nam się to podoba czy nie – kontrakt to kontrakt. 

 

Ale system można transformować, jest plastyczny, żywy, zmienia się przecież w każdej inkarnacji, powstaje coś nowego.

Można go więc oczyszczać, rekonfigurować, zmieniać, wprowadzać do niego potrzebne elementy. 

Jest naszą własnością. 

 Można go poprawiać, usuwać jego energetyczne awarie i zabezpieczać – prosić o to „Specjalistów” z naszego Uniwersum – jest ich wielu – służą radą i pomocą – jednakże zawsze po wyraźnym naszym oświadczeniu woli.

Bez naszego proszę i dziękuję mają związane ręce.

Prowadzący  nas i zakontraktowany przez nas osobiście przed inkarnacją Komitet Przewodników nie może ruszyć przysłowiowym placem … a często jest tak, że sklinając rzeczywistość nawet nie wpadnie nam do głowy poprosić o jej zmianę –  ba ….... większość boi się DZIADKA STWÓRCY i uważa, że nawet nie ma co się wychylać i prosić, nie pamiętając o tym, że On robi tylko to, czego od Niego oczekujemy i stworzył tę zabawę dla swojej i naszej rozrywki.
On to MY, MY to ON.
Oczekujesz, że nie masz, o co prosić, bo i tak Ci nie da … proszę bardzo...
skoro tego chcesz …  Dziadek jest do twoich usług, tylko czeka na Twoje pomysły, żebyś się mógł bawić haardcorowo skoro lubisz.  

W praktyce sprzątanie systemu nawet u naszych niepoprawnych bliskich, z którymi żyjemy i na pewne ich cechy nie mamy wpływu – wykonywane systematycznie za zgodą ich Duszy i Komitetu, daje pewną poprawę, choć nie możemy oczekiwać  od nich, że dla naszego kaprysu zmienią całkowicie swoją inkarnacyjną opcję, bo to przecież ich zabawa, a my się zgodziliśmy na wzajemną konfigurację, chcieliśmy, prosiliśmy, kochaliśmy i kochamy.
Kochać będziemy zawsze, nawet jeśli dochodzi do rozstania.


 
Możliwe jest także negocjowanie z Tą Duszą poza  świadomością operacyjną – poza ciałem mentalnym - zmiany nastawienia i zachowania, zmiany jej programu. 

Kiedyś pośmiejemy się z naszych wspólnych perypetii w astralu czy wyższych wymiarach. 

Podsumowując jednym zdaniem: oczyszczanie energetyczne to usuwanie z naszego pola świadomości zakłócających je elementów, rekonfigurowanie go i praca nad tym, żeby nie pojawiło się w nim niepożądane oprogramowanie. 

Pozdrawiam. 

Wiola Grigorijew

 

 

 

 

 

 

sobota, 5 października 2013

Z CYKLU BAJKI MATRIXA: WYWIAD Z ZIMĄ ...


 

 

Z CYKLU   BAJKI   MATRIXA:    WYWIAD  Z  ZIMĄ ...

 

 


 

Umówiłyśmy się w „Wiedeńskiej”.

To najlepsza kawiarnia w Żywcu.

Stare pałacowe stajnie Habsburgów ożyły i wypełniły się duszami ich dawnych pracowników, kiedy została otwarta.

Dwa razy proszono mnie o ich wyprowadzenie, co niniejszym uczyniłam.

 

Kiedy siedziałam jak zwykle w wygodnym fotelu, popijając zakazaną mi kawę po wiedeńsku, pojawiła się nagle w drzwiach od ulicy.

Otworzyła  je z impetem i szeroko, jej smukła, wysoka sylwetka młodej Carewny  odcięła się lśniącą, błękitną bielą od szarego tła ulicznej rzeczywistości.

Spojrzała w głąb półmroku panującego w pomieszczeniu i rozpoznawszy mnie, trzema zdecydowanymi ruchami znalazła się przy mnie.

- Witaj … .

Spojrzałam  na Nią – jak zwykle wyglądała olśniewająco.

Błękitno - biała poświata kryształków śniegu na platynowych lokach okalających twarz, lodowe strusie pióra tworzące wokół niej rewiową koronę.

Świetlista twarz o zimnych, delikatnych rysach. Małe ale pełne usta …. mocna śledziona – pomyślałam – sądząc po ich wykroju –  pokryte transparentnym błyszczykiem o mleczno - perłowym odcieniu.

Tylko oczy odcinały się od tła  – były ciemne, jak galaktyczne czarne dziury.

 

- Pięknie wyglądasz – nie kryłam zachwytu.

 - Zawsze jestem piękna – uśmiechnęła się – nie zauważyłaś? Spojrzała na mnie

migdałowymi studniami bez dna.
 
 
 
 
 

- Podobno jesteś porą śmierci? Chińscy medycy przypisują ci trupi zapach  i stan niebytu.

- Tak i nie … patrzyły na mnie oczy  Marleny Dietrich ….. śmierć to stan spoczynku.

Konieczny dla cyklu życia, to faza stagnacji, pozwalająca skonsolidować dotychczasowe

osiągnięcia, stworzyć z nich nową jakość, pozwalająca na następną kreację.

Jak każda istota należąca do Absolutu jestem KREATOREM.

Dosłownie i w przenośni.

Konsoliduję i wzmacniam kości waszych ciał, patronuję uspokojeniu  buzującego w nich

ognia, uspokajam umysł, rozwijam refleksję, balansuję stan równowagi po szaleństwach Lata i nostalgiach Jesieni.

Jestem Panią wielkiego YIN.
 
 
 

- Powiedz o tym więcej.

- Yin i Yang to dwie wielkie pierwotne, podstawowe energie, z których powstają różne energie „specjalistyczne”.

Yin- czyli Ja – to zimno, ciemność, wilgoć, cisza, spokój, niedziałanie, wycofanie, przyjmowanie w siebie, introwersja, implozja – nie ma sensu dalej wyliczać....

YIN to materia...... skompresowana, maha - gęsta forma energii.... w jakimś sensie zastygła.

            Ja jestem cesarzową YIN na tej pięknej planecie.

            Jestem pięknym, Boskim Chłodem, przechodzącym cyklicznie w małe YIN mojej

            Cesarsko - Królewskiej Siostry Wiosny.

            Kiedy przychodzę na poziomie energetycznym, poziomy fizyczne zmieniają się.

            Często jestem dużo wcześniej, niżby się Wam wydawało. 

Uniosła smukłą dłoń.... kryształowe bransolety na nadgarstku wydały szklany dźwięk. 

- Przygotowuję się do mojego entree na klimatyczną scenę Gai już wtedy, kiedy moja Złotowłosa siostra Jesień  zmienia  swoje kolorowe suknie.

            Często zdarza się Wam zapominać o prawach, którymi się rządzę – choć kocham Was jak wszelkie inne stworzenie, nic nie poradzę na wasze zimowe kłopoty, jeśli sami nie zaczniecie postępować zgodnie z moimi – zatwierdzonymi w planetarnym planie prawami.   

- Co więc Nam radzisz?

- Pomyśleć o sobie.

Pomyśleć o swoim ciele.

Pomyśleć o swoim duchu, emocjach, użyć serca i umysłu.
 

- Mamy więc duchowo – materialistyczną „Mieszankę Wedlowską” na zimę? 

- Tak – uśmiechnęła się swoim zniewalającym uśmiechem Błękitnego  Anioła.

            Ale bez cukru!

 

- Co więc radzisz robić z ciałem podczas Twojego panowania  w naszym klimacie? 

- Wszystko to, co równoważy moje Yin i daje Yang – czyli ciepło.

Zacznijmy od pożywienia.

Wprawdzie zdarzają się jeszcze jednostki o „atomowym” yang, nieprawdopodobnie mocnej prawej nerce, podtrzymującej „mały ogień”, ale to już rzadkość.

Być może oni mogą pozwolić sobie na surowe jedzenie, chodzenie w  cienkiej bluzce,

picie zimnych napojów (nie chodzi mi bynajmniej o Coca - Colę, Pepsi, dopalacze czy napoje gazowane, słodzone  aspartamem i kolorowane   farbkami), od czasu do czasu brak snu.

            Ale to tylko jednostki.  

            Populacja ma osłabione zarówno Yin jak i Yang – a co z tego wynika …. Chi … czyli  energię życia.

            Życie to ruch – potrzebne jest więc ciepło dające możliwość dobrego funkcjonowania procesom metabolicznym oraz skonfigurowanemu wokół nich skomplikowanemu systemowi energii i ciał.

            Potrzebujecie ciepła. Wasz klimat jest bardzo zimny nawet wiosną, latem i jesienią.

            Moje yin króluje w chłodnych wodach strumieni, zimnym wietrze, porannych przymrozkach przez większą część roku, nawet w zimnych letnich wieczorach.

            Wasze warunki klimatyczne wymagają, abyście praktycznie przez cały rok jedli

            co najmniej dwa gorące posiłki, a jeśli jest bardzo zimno, to nawet  wszystkie – czyli trzy. 

- Jesteś porą stagnacji, uspokojenia, bezruchu.

Znasz jakieś panaceum na pojawiający się wzrost wagi ciała? 

- Nic łatwiejszego … poprawiając się wygodnie w fotelu  mimowolnie zaprezentowała nienaganną sylwetkę  smukłej sylfidy.

Po prostu przestrzeganie zakazu jedzenia po 17., kiedy to zbliża się pora minimum energetycznego żołądka, kończącego swoją dzienną pracę i udającego się na spoczynek.

Każdy musi spać, jelita i on także.

Jeśli im na to pozwolicie, waga nie tylko nie wzrośnie, ale doświadczycie „cudu mniemanego” czyli … jej spadku!

Zapomnieliście ponadto o prostym, skutecznym i zdrowym tricku....

Ciepłej zupie.

Ciepła zupa dodana do posiłku spowoduje spadek wagi pomimo zwiększenia jego ilości, rozgrzeje bowiem żołądek i cały system, który zacznie pracować lepiej i efektywniej.

Nie koniec na tym – spowoduje, iż pojawi się regularnie wypróżnienie ciała ze zużytych resztek pokarmowych bez kupowania w trefnej aptece farmaceutycznych cudów na kiju.

Tym, którym brakuje w jelicie prostym i grubym odpowiedniej flory bakteryjnej polecam prostą mieszankę - przekąskę na śniadanie (zwłaszcza gnającym do pracy bez niego).           

            3 suszone morele, 3 suszone śliwki pokrojone w kostkę , 2 - 3 pokruszone orzechy włoskie,

            zalane wrzątkiem, uzupełnione 1/4 łyżeczki cynamonu, do tego plasterek świeżego albo szczypta suszonego imbiru (kto imbiru nie lubi, może go sobie darować lub nie zjadać).
            Wszystko to przygotowane wieczorem i zjadane na czczo rano, po porannej pobudce.
            Odbudowuje florę bakteryjną w jelitach, poprzez wzmocnienie śledziony wzmacnia chi jelita grubego i prostego – czyli prosta droga do oczyszczenia ciała i likwidacji stagnacyjnych blokad na poziomach subtelnych, również w ciele emocjonalnym i mentalnym.
Ponadto – powiedziała, bawiąc się platynowym lokiem spadającym na czoło – trzeba się ruszać. 
- Powiedz ludziom, że mają nie jeść po 17... a zjedzą Ciebie ….wiesz jak reagują – od razu zawodzenia o głodzie i torturach.
- Albo wykażą się rozsądkiem i po trzech dniach spacyfikowane  starą - nową procedurą ciało powie tak, albo będą postępować jak dotąd, niszcząc je i przyczyniając się do jego obumierania – w jej wzroku nie było ani krzty litości.

Nie widzę innej opcji z wyjątkiem opcji „łagodnego robienia rewolucyjnych porządków”, sprytnie wykorzystującej mechanizm aklimatyzacji do nowych warunków.

Polega ona na stopniowym przesuwaniu – np. co 3 dni – bo po trzech dniach powstaje pierwszy efekt -  pory zakańczania jedzenia w trakcie doby.

Czyli dzisiaj jutro i pojutrze np. 20, następne trzy dni 19,30 i tak dalej aż do 17.

Łagodnie, ale skutecznie, choć z pewną stratą czasu na poprawę samopoczucia.

Jednak to lepsze od niedziałania na swoją korzyść.

Jesteście inkarnowanymi istotami posiadającymi żyjące ciało – to zobowiązuje.

Wiele Istot astralnych chciałoby je mieć.

Naprawdę nie wypada go dewastować …. wstyd. 

- Osobną sprawą jest jak rozumiem dobór składników żywieniowych w czasie Twojej kadencji... 

- Wy, Ludzie nie umiecie obsługiwać swojego ciała – jest zimno, należy je rozgrzewać .

Zdrowymi, dostępnymi świeżymi składnikami.... niektóre z nich opisałaś na swoim blogu.

Miksturkę z imbiru  (sok z 1 cytryny, odrobina kurkumy, odrobina  oleju LUB MIKS DAKTYLOWY (wtedy smaczniejsze z herbatą), starty imbir w większej ilości,  przełożyć do słoiczka, używać do herbaty, lub biorąc po łyżce, zwłaszcza dla rozgrzania ciała i przy przeziębieniu i infekcjach), gorące, termicznie zupy z gorących energetycznie składników.
- Opisałam niektóre tylko zupy,  biorąc pod uwagę lodowatą wiosnę 2013, ciskającą z wściekłością śniegiem i walącą po oczach mrozem  – 15 stopni Celsjusza  w Święto Równonocy...
Teraz dopiero jest okazja, żeby przedstawić gwiazdy zimowego stołu, zdrowe, smaczne
i prawie za bezcen.
Zupa krem z cebuli, zupa krem lub rosół z czosnku albo cesnokova polewka  robiona na moim terenie, czyli 20 km od Słowacji, skąd pochodzi zupa krem z marchwi, wegański miksowany krem Minestrone – czyli zupa krem z jarzyn, podkręcony termicznie czerwony barszcz na jabłkach i daktylach, wege krupnik na kaszy gryczanej, nawet podkręcony termicznie przez ostre przyprawy długo gotowany wege żurek, podobnie z wychładzającą, ale zrobioną na ostro, z dużą ilością  rozgrzewających przypraw, zupą pomidorową.
Im dłużej gotowane, tym cieplejsze energetycznie.
Dlatego długo gotowany krem z fasoli lub zwykła fasolówka czy soczewicówka z dużą ilością cebuli zesmażonej z tartą marchewką będzie dużo cieplejsza dla ciała niż ta sama zupa ugotowana innym sposobem i krótko.
Jeśli więc zupa lub krem z brokułów czy pieczarek pamiętajmy o czosnku, cebuli, chilli,
dużej ilości kminku, który zwłaszcza łamany i  mielony jest doskonały do doprawiania i ogrzewa ciało. Ziele angielskie, liść laurowy, pieprz.
Łatwo dogrzać ciało chilli, papryką ostrą, curry, kardamonem, cynamonem (tak, tak, zupy także) imbirem, jałowcem, „gorącym” suszonym rozmarynem  - doskonale „udają” mięsne smaki, bo tzw. mięsny smak to smak ... przypraw, dodawanych do mięsa.
Kurkuma robi swoje –  jest silnie antynowotworowa, rozgrzewa, daje jasność umysłu, to panienka zdecydowanie ognista – w sam raz na zimowe klimaty.  

            Na zupach się nie kończy – doprawione ostrymi przyprawami placki ziemniaczane, kluski (duża ilość kminku, przypraw), naleśniki z ostrymi farszami, także z kasz i jarzyn, najlepiej z kilku rodzajów mąki, w tym jaglanej i kukurydzianej albo rozgrzewającej gryczanej, ba, nawet łazanki z mąki  gryczanej z tradycyjnym farszem z kapusty cebuli i pieczarek.
            Ja podgrzewam sobie atmosferę (jak nie zapomnę! ) gulaszem z cebuli własnego            pomysłu - poszatkowana cebula i przyprawy, można dodać jakieś jarzyny, ale wtedy mniejszą ilość, cebula gra pierwsze skrzypce.

            O sosie cebulowym, czosnkowym, paprykowym, także podkręconym ostrymi przyprawami, pietruszkowym  z zielonej pietruszki i szpinakowym  pamiętamy, że muszą być ostro doprawione lub podane z ostrą gorącą potrawą lub też ostatecznie – im zimniej – z potrawą mocno ogrzaną.
            Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby do gorących potraw na słodko – słodzonych daktylami podać sos cynamonowy lub kardamonowo – cynamonowy.       

            Mam też dla Was sos czekoladowy, czekoladowo-orzechowy czyli sos „ nutella”,

            daktylowy, daktylowo - kokosowy,  pokuszę się nawet o żurawinowy.

            To wszystko da się zrobić.... bez cukru i czekolady.

            Opiszę w zakładce „przepisy”          

             Możecie użyć swojej inwencji – sos z ostrej papryki robiony na papryce  surowej lub w proszku, sos na papryce słodkiej – tę ostatnią wystarczy ugotować, obrać, zmiksować, dodać do sosu na bazie zasmażki, sos pieprzowy na różnych rodzajach pieprzu lub po prostu pospolitym czarnym mielonym pieprzu, doprawiony ostro na bazie zasmażki, sos majonezowy na własnym albo dobrym majonezie Kieleckim.
             Sam żar (także w łożu). (Y).
             Kłaniam się Wam pięknie z  zapiekanką z trzech rodzajów kasz, np. orkiszowej, gryczanej i jaglanej albo gryczanej, kukurydzianej, jaglanej albo gryczanej, jaglanej, jęczmiennej, nadzianej  dowolnym ostrym farszem lub farszami – w grę wchodzą szpinak, pomidory, kapusta  z cebulką, pieczarki, papryka, farsz z buraczków duszonych z cebulką, farsz cebulowy... ta inwencja będzie mnie kosztować sporo pisania w zakładce przepisy...

             Nie zapomniejcie przy tej zapiekance o ziołach prowansalskich i innych przyprawach ...

             Nie od rzeczy jest lazania – naleśniki z mąki gryczanej albo mieszanej, ostre farsze:  pomidorowy, szpinakowy, jarzynowy, do tego ostry smakowity sos.

             Z pierogami też możemy poeksperymentować – użyć  różnych rodzajów mąk, żeby były energetycznie cieplejsze niż te z pszennej mąki.

- Rozpędziłaś się droga Wiolu z tym jedzonkiem – uśmiechnęła się kokieteryjnie.

            Mój czas na Twój wywiad ze mną jest ograniczony, muszę  przecież polecieć                                i zmrozić co nieco na Szpicbergenie, Arktyka też nie lubi  braku śnieżyc, w Norwegii dzieci czekają na mnie z noskami przyklejonymi do szyb, a Koło Polarne bez mojej lodowatej urody jest tylko zwykłym kółkiem, więc proszę napisz im teraz trochę o napojach.

- Oczywiście, jakżebym mogła zapomnieć  - żachnęłam się.

Mają być obowiązkowo ciepłe, nawet gorące.

Różne pyszności opisałam już moim czytelnikom w bajce „Kwiatki na herbatki”.

Tutaj wspomnę tylko o możliwości robienia różnych gorących, dogrzanych kompotów, z jabłek, gruszek, śliwek suszonych i owoców świeżych, które także są w czasie Twojego Miłościwego Panowania dostępne.

Kardamon, cynamon, goździki, wanilia, anyż do woli i bez umiaru.

Daktyle i rodzynki  jako słodzik.

Taki kompot można zmiksować i podać jako „kompot krem” - czyli kompocią zupkę.           

            Przy okazji dogrzewania zimowego nie możecie zapomnieć o tym, że większość jedzenia ma być ugotowana – więc i owszem, surówki tak, ale zasmażana wege kapusta, marchew z groszkiem posłodzone miksem daktylowym, gorące zasmażane z cebulką buraczki, buraczki na gorąco z wtartym jabłkiem to sezonowy design.
            Reszta to eksperymenty, np. gotowane jarzyny, albo brokuł czy kalafior polane ostrymi sosami.
            Zasmażana duszona kalarepka i owszem.
            Doskonale rozgrzewają wszelkie surówki z czarną rzepą.
            Jak wam się zrobi za gorąco, pozwalam schłodzić się pomidorami z oliwą, cebulką i octem balsamico.
- No dobrze, mój czas na wywiad dla Ciebie się kończy – bransoletki na nadgarstkach ponownie  wydały szklany dźwięk – musisz mi to wybaczyć, ale już zaraz lecę -  chuchnąć zimnem na Kilimandżaro -  trochę wybielić czarny afrykański garnek pełen starej wulkanicznej lawy.
- Oczywiście, koniecznie – tym razem ja uśmiechnęłam się wyrozumiale.
W takim razie może powiemy ludziom jeszcze o śnie.
- Uważasz, że nie pamiętają i należy im o tym przypominać? Zmarszczyła brwi.
- No cóż, w dzisiejszych czasach w alkowach króluje … telewizja.
- Skandal! Syknęła i nagle zamyśliła się.
Czy Oni w ogóle znają instrukcję obsługi własnego ciała?
            Przypomnij im zatem, że jestem Panią Yin  i w czasie trwania Mojej Cesarskiej Kadencji mają obowiązek spać od 21.!
            Ale już o 23. pozwalam im wstać.
            Te dwie godziny potrzebne są niezbędnie dla zdrowia. 
Oczami skośnymi i czarnymi jak dwa firmamenty zerknęła dyskretnie na stary zegar wiszący nad bufetem – czas na mnie … szepnęła mi w ucho – uniosła się z fotela lekko niczym płatki śniegu na wietrze, okręciła wokół własnej osi  jak wirująca Parka i z głośnym  szelestem  sukni przybranej  tęczowymi kryształkami lodu pofrunęła nieomal do drzwi, za którymi znikła w mgnieniu oka.
Pozostał po Niej tylko chłód …

 
 

…Ubierzcie się więc ciepło, nie róbcie na paskudę odsłoniętym, niedogrzanym nerkom, nie narażajcie gardła na skoki temperatur, nie trapcie śledziony stanem zapalnym w postaci kataru, bo odwdzięczy się Wam niesławnie grypą albo przeziębieniem, nie dobijajcie  jej słodyczami. Chrońcie głowę, zwłaszcza jeśli bardzo wrażliwa na zimno, bo macie jedną. Nie zapominajcie o uszach.
Zmarzlaki pod gorący prysznic, do ciepłego łóżka, z kotem albo psem w ramionach i dzbankiem dobrego gorącego napoju na podgrzewaczu i na podorędziu. O partnerze nie wspominam, bo chyba sami pamiętacie.
Zadbajcie o dobre, lekkie ciepłe buty. Zadbajcie o siebie.
O! Proszę!
Jej Wysokość Cesarzowa Zima zapomniała swojego wachlarza z lodowych strusich piór...
Będę miała jak znalazł na Sylwestra!
Jesteśmy do siebie pod wieloma względami podobne, więc chyba się nie obrazi...
Pozdrawiam serdecznie,
Wiola Grigorijew