Dziennik postu Daniela – tydzień 4. – 15 lat minęło...
Dzisiaj śmieję się ze swojego poniedziałkowego wpisu, kiedy
trąbiłam radośnie o zaliczonym półmetku.
Tymczasem już wieczorem zgięły mnie w pół silne bóle żołądka i zanim
przypomniały mi się podobne bóle z lat 80., minęły aż trzy dni. W międzyczasie
odezwała się zastarzała, potężna trauma,
przejawiając się silnymi dolegliwościami kobiecymi. Tak! Daniel jest precyzyjny.
Zdawało mi się, że już przepracowałam, przebaczyłam, ukoiłam, mnie wybaczono... A
tu jednak w ciele fizycznym i eterycznym pozostał jakiś zapis i to dopiero post
wymazywał go z matrycy mojego organizmu, jak i wszystkie pozostałe, cofając się
w czasie i usuwając resztki, blizny, złogi i wszelkie cząstki nieswoiste. Oj, nie było mi z tym łatwo, tym bardziej, że
przyszło pewne zmęczenie, nawet znudzenie. Jednocześnie jednak czułam, że robię w
swoim życiu przepotężne sprzątanie, a przecież nie można zostawić kupki śmieci
na środku i tak sobie gdzieś pójść!
Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze, a ono potwierdzało mi,
że mój organizm przechodzi przez duże zmiany i że jest to obecnie dla niego nieco
męczące, chociaż zdecydowanie wyglądam młodziej. Kiedy wyszłam na spacer z
psem, dawno nie widziana sąsiadka ze trzy razy oglądała się za mną i było widać,
że jest zaskoczona moim wyglądem. Ja sama może tego jeszcze nie widzę, ale
czuję, że poruszam się sprężyście, szybko i zwinnie, co zresztą ułatwia mi
utrata (nie wiem ilu) kilogramów. Odnoszę wrażenie, że moje ciało nareszcie
podjęło pełny dialog z moim duchem. Czuję
niesamowitą harmonię w każdym ruchu a chodzenie sprawia mi wielką przyjemność:
lekkie stopy, elastyczne stawy, energia każdego ruchu biegnie od stóp wzwyż,
wywołując po drodze delikatne balansowanie.
Pomijam już sprawę zrzucania zapasu tłuszczu, smutnego
wyniku odkładania się w ciele smutków, które trzeba było koić słodyczami, lęków,
które zniewoliły moje ciało, zachęcając je do okładania się bezpieczną kołderką, chłodu
emocjonalnego z powodu urazów psychicznych, który wyziębił moje ciało do tego stopnia, że musiałam
dostarczać mu ciepła w postaci kalorii z pożywienia. Zastanawia mnie to, że
relatywnie nie jadłam tak wiele, a jednak mój organizm skwapliwie zwalniał
metabolizm i zaalarmowany rzekomym, bo wyimaginowanym zagrożeniem, starannie
odkładał na przyszłość woreczki z zapasami. W efekcie powstało jakieś 15 kg
nadwagi, a co za tym idzie - zaburzenia równowagi, kłopoty z krążeniem, obciążone biodra, kolana i
stopy. Dość tego!
Pod koniec tygodnia odbyłam podróż i wtedy okazało się, że w
czasie tego postu niewskazane są dłuższe eskapady, szczególnie w upale. Po
prostu powinnam bardziej „nosić siebie na rękach”, nie wysilać się, szczególnie
przy tych upałach. W końcu jest to tylko sześć tygodni i zawsze sobie można sobie tak zorganizować życie, by nie forsować się zbytnio.
W trakcie postu zyskałam wiedzę o jego dalszym przebiegu, teraz
wiem już, jakie schorzenia przypomną mi o sobie w dalszym ciągu i jestem na to
dobrze przygotowana.
Wczoraj otrzymałam potężnego kopa do przodu i dodatkową
motywację, bowiem pojawiła się Pani Ekspert, czyli Wiola – inicjatorka i
patronka moich starań o zdrowie. Na wstępie powiedziała mi, że energetycznie
odmłodziłam się o 15 lat. Hurra! Faktycznie, czuję się tak jak wtedy, gdy byłam
u szczytu swoich sił, fizycznych i psychicznych. Ale czuję się! - jeszcze nie zamierzam tego sprawdzać, ponieważ mogłoby się okazać, że to tylko wrażenie.
Gdy tylko zakończę post (a to już tylko dwa tygodnie),
zaczynam budowanie swojej siły, wzmacniam mięśnie, uzupełniam minerały,
zwiększam ilość i poprawiam jakość krwi. Pełne ręce roboty!
Wtedy skutki postu Daniela zaprezentują się w całej krasie.
Pozdrawiamy serdecznie
Ania i Wiola
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz