Strona ta wykorzystuje pliki cookies w celu realizacji swoich usług i funkcji zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz samodzielnie dostosować warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

sobota, 24 sierpnia 2013

Z cyklu bajki Matrixa : Golden Rooi ...







Z cyklu bajki Matrixa : Golden Rooi ...

......... Księżyc obmacywał twarz Bonda bladymi palcami. W jego świetle wyglądała jak z wiktoriańskiego horroru. Po czystym niebie jak mini-cienie pomykały speedem ciemne chmurki, a wiatr szeleścił liśćmi jak tiurniurami krynolin damulek. Siedzieli tak razem z d'Artagnan'em pod krzakiem w afrykańskich zaroślach, nie wiadomo po co. Skierowała ich tam ostatnia wiadomość, jaką otrzymał Bond. Jednak jej treść nie była dla Niego jasna. Nie umiał jej rozkodować, mimo przyzwoitego deszyfratora, jakim się zawsze posługiwał. Muszkieter zdawał się nie zwracać uwagi na swojego kompana. Wyraźnie nie speszony popijał czerwone wino metodą  „na rurę", stając się przy tym ośrodkiem głośnego gulgotania i posapywania pomiędzy kolejnymi łykami. Nagle skrzywił się i z wyraźną rezygnacją w głosie zaklął szpetnie. Co jest ....? Bond poderwał się czujnie w jego stronę. Młody Beaujolais - d'Artagnan zrobił minę jak zdeptany żuk. Nie cierpię ...
 

Cóż robić? -  westchnął sekundę później. No, możemy zawsze posłać po Kmicica.... zaproponował zniecierpliwionym tonem Bond. Muszkieter z lekceważeniem poprawił koronki mankietów swojej jedwabnej koszuli . Nie zamierzasz chyba pić miodu pitnego albo węgrzyna z tym paliwodą , który nie odróżnia dziewki od małmazji - na jego twarzy w takt speedu chmur zatańczył ironiczny uśmiech. W tym momencie Bond nie wytrzymał, poderwał się na równe nogi, złapał muszkietera za kołnierz jego wytwornej francuskiej koszuli i uniósł w górę jak królika. Słuchaj no francuski piesku ..... - szepnął jak amant na scenie. Chlejesz Beaujolais, siedzisz i narzekasz. Ja nawet nie mam swojej Marguerity, a o lodzie i wstrząsaniu mogę tylko pomarzyć. W dodatku - kontynuował scenicznym dyszkantem - siedzę tutaj na dupie pod jakimś krzakiem i nie wiem o co chodzi tym cwelom w mojej Centrali !!!   Uspokój się! - odparował obrażonym tonem muszkieter, strzepując palcami z kołnierza niewidzialne pyłki, po bondowym chwycie. Zdawało się, że nic poza stanem koronek kołnierza nie ma teraz dla niego znaczenia. Zresztą - kontynuował - masz przecież ślad .... Golden Eye ..... To już coś - hasło, tekst, wiadomość - zastanów się ...

Zastanów się! Zastanów!  - Bond z poczerwieniałą twarzą poderwał się na równe nogi z wściekłości. Już chciał coś krzyknąć, machnął ręką i zastygł nieruchomo. Jego wzrok utkwił w liściach i gałęziach krzaku, pod którym siedzieli. Nagle jego twarz poruszyła się i d’Artagnan usłyszał jego szept:

.... Golden Eye... Golden Eye ...

Nie!!!

.... Golden Rooi !!! Rooibos!!!

Eureka!!! Mamy, mamy wiadomość!

Chodzi o Rooibos!!! - wykrzyknął i rzucając muszkieterowi swoją komórkę, zakomenderował: dzwoń po Archimedesa ! ...
 
 

Wcale się nie dziwię. Wspaniały antyczny grecki uczony, odkrywca i fizyk na pewno byłby właściwym interlokutorem dla Bonda w kwestii rooibosu.
Rooibos to wyjątkowa roślina, wyjątkowy krzak, z tej właśnie przyczyny nazywany zwykle czerwonym zlotem Afryki. Rośnie tylko i wyłącznie na terenie RPA, jego liście i gałązki cięte są na wiórki i suszone. Na skutek tego procesu przybierają postać  „igiełek" i takie do nas trafiają. Jeśli poddawane są procesowi palenia, przybierają charakterystyczny czerwono - miodowy kolor. Dzięki urodzie rubinowo - złotego naparu, licznym zdrowotnym właściwościom i miodowemu smakowi tudzież korzennemu bukietowi Rooibos zyskuje coraz szerszą rzeszę fanów - rozprzestrzeniając się błyskawicznie jako alternatywa kawy i herbaty po całym świecie.
 
 

Wyróżnia się brakiem charakterystycznego dla kawy i herbaty posmaku goryczy - nie zawiera bowiem garbników. Nie zawiera także uzależniającej KOFEINY . Ta właściwość Rooibosu powoduje, że mogą go pić bez ograniczeń dzieci i kobiety w ciąży.

Dodatkowo obfituje w żelazo, budujące krew i zapobiegające mdłościom u przyszłych mam. Obniża ciśnienie krwi, hamuje proces starzenia się i hamuje produkcję komórek nowotworowych. Hamuje rozwój arteriosklerozy i zapobiega miażdżycy. Zawiera ponad 50 razy więcej enzymu SOD ( dysmutaza ponadtlenkowa) niż jakiekolwiek inne zielone herbaty. Enzym ten jest silnym antyoksydantem wytwarzanym przez organizm ludzki.

Stymuluje wytwarzanie mleka u karmiących kobiet. Zalecany jest w wypadku kolek u 3-miesięcznych niemowląt. Obecna w nim rutyna zapobiega tworzeniu się zakrzepów oraz obniża poziom cukru we krwi. „Autorzy” jego pięknego zapachu - zawarte w nim olejki eteryczne są naturalnymi antydepresantami. Pobudzają wytwarzanie serotoniny - hormonu „dobrego nastroju", dając kopa wszelkim naszym dołom i depresjom. Zawiera wapń, miedź, żelazo, potas, fluor, cynk, magnez, sód, mangan. Istna Tablica Mendelejewa. Wapń, magnez, mangan budują kości. Mangan czuwa nad ich prawidłową budową, nad wytwarzaniem hormonów przez śledzionę, wytwarzaniem enzymów wywołujących przyswajanie witaminy C, daje impuls tarczycy do wytwarzania hormonu tyroksyny, zapobiega wolom. Kontroluje mózg i układ nerwowy i czuwa nad prawidłowością ich funkcjonowania. Roli magnezu nie sposób przecenić - jest paliwem nerek, wpływa na ich stan, jest budulcem kości, w istotny sposób wpływa na układ nerwowy. O wapniu napisano całe tomy, jak wiemy jest głównym składnikiem budulcowym szkieletu, pełni także inne liczne role. Potas to władca humorów naszego serca. Ciśnienie naszej krwi zależy od poziomu sodu.

Cynk to panaceum na skórę - jest także składnikiem budulcowym niektórych enzymów. Na tym wyliczanki zalet naszej primadonny Rooibos nie koniec. Doskonale zwalcza wszelki trądzik, wysypki, wypryski, pokrzywki. Dzieje się tak za sprawą kwercetyny, substancji, która hamuje wydzielanie histaminy - czynnika powodującego reakcję zapalno -alergiczną. Kwercetyna, izokwercetyna, luteolina i rutyna mają istotne znaczenie w niwelowaniu wszelkich zmian w kierunku cukrzycowym. Rooibos nie jest używką, mimo to pozwala się sobą delektować jak ... piękna żona.  Zbawiennie wpływa na stan śluzówki naszej buźki, zwalcza stany zapalne gardła. Chroni układ pokarmowy. Dość nudów ... sprawdźcie sami - poszperajcie w materiałach, wpisując w wyszukiwarkę magiczne imię primadonny Rooibos. Opowiem wam jeszcze tylko, że w Afryce Środkowej czerwony krzew traktowany był jak Żeń - Szeń przez Chińczyków - był lekiem na wszystko i świętą rośliną. Jako symbol solarny dodawał ciepła, światła, energii i woli walki.

Czerwone liście i kora Rooibosu kojarzone były z krwią. Uważano  ( i uważa się tam nadal) Rooibos za „ płyn życia”. Napój z Rooibosu pili szamani przed sesjami uzdrawiającymi. Podawano go kobietom przed porodem, w minimalnych ilościach chłopcom przed obrzędami inicjacyjnymi. Napój z Rooibosu nazywany był często „ogrzaną krwią nieba". Jego krzew miał tak nadzwyczajną pozycję wśród wszelkich składników diety, że uważany był nieomal za uosobienie solarnego bóstwa. Ta czołobitność wobec zalet Rooibosu spowodowała, że nie wolno było w jego pobliżu dokonywać żadnych  „brudnych" czynności duchowych ani załatwiać potrzeb fizjologicznych. Za to ostatnie groziła dekapitacja - niekoniecznie na szafocie - karano za takie wykroczenie śmiercią. W obecności krzewu mówienie o nienawiści, chorobie i zawiści było zakazane. Nawet prośba o uleczenie choroby musiała być wyrażana w sposób oględny. Krzew sam potrafił wyczuć chorobę i działał poprzez rozpuszczenie blokad energii w ciele.

Boska prima diva Rooibos, zwana z łacińska Aspalathus linearis należy do rodziny kameliowatych. Współczesna medycyna klasyczna mimo chęci ,  jak zawsze zresztą w wypadku składnika czysto naturalnego) nie jest w stanie odmówić Rooibosowi szeregu właściwości leczniczych. Wspomnieć należy także o wzmacniającej roli Rooibosu dla kości i zębów oraz fakcie, że podawany jest sportowcom w celu regeneracji, wzmocnienia, zwiększenia wytrzymałości , ponieważ nie zawiera uzależniającej teiny, jednocześnie uzupełniając wszystkie braki mikroelementów.

A co z tymi, którzy już i tak mają niskie ciśnienie ? - zapytacie pewnie. No przecież istnieją jeszcze inne opcje - kawowego kopa daje babka lancetowata pół na pół z macierzanką. Polecam także boską herbatkę „polskiego króla Stasia ", czyli herbatkę podawaną przez służbę Stanisława Augusta Poniatowskiego miłym gościom na obiadach czwartkowych. Kiedyś znalazłam ten przepis - spróbowałam - po prostu delicja. W skład tej herbatki wchodzą:

- suszony kwiat dzikiej róży (daję kwiat róży - mniam …) - liść maliny - liść jeżyny - kwiatostan lipy - kwiat akacji…

w równych częściach ... rozgrzewająca, wytrawna, rozkoszna, energetyzująca, słodkawa, pachnąca ...

Dowolnie sterując proporcjami dodaję do niej często jeszcze kwiat bzu czarnego i ... ROOIBOSU .... Panie .... Panowie.... kłaniając się Wam nisko i pozdrawiając podkreślam jak zawsze:

Toujours a votre disposition.

Pozdrowienia i uściski - Wiola Grigorijew

P.S. Nie zapominajcie, że Prima Diva Rooibos to arystokratyczna Księżniczka - jak każda szanująca się herbata wrzątku nie cierpi. Należy ją parzyć w temperaturze około 95 stopni Celsjusza.

 


1 komentarz:

  1. Wiolu ależ bosko piszesz... aż się chce takich cudów skosztować :)

    OdpowiedzUsuń