Z cyklu Bajki
Matrixa: Letarg Śpiącej Królewny…
…Posuwał
się przed siebie w miarę cicho, powstrzymując skrzypienie podeszew
nowiusieńkich ciżem. Od czasu do czasu, kiedy posadzka była wyjątkowo
akustyczna, zdejmował je i brał w rękę, idąc boso. Nie wiedział
dokładnie, gdzie leży. Choć miał przy sobie zeskanowany plan budynku i
przeszedł już wiele kondygnacji i krużganków, sprawdził wiele wież,
nie znalazł Jej w nich. Wiedział tylko, że gdzieś tutaj jest, śpi i czeka na
niego, nie wiedząc o tym. Idąc wciąż dalej, pomyślał właśnie, że to pewnie nie
ostatni korytarz, który przyjdzie mu jeszcze sprawdzić. Ściany obite
XIX-wiecznym żakardem imitującym arrasy. Pod nimi komody z kolorową intarsją
(badziewie!), od czasu do czasu tłumiący kroki wąski dywan typu Kazach.
-
Co jest u licha ?!!! – pomyślał zdziwiony, widząc to dziadostwo.
Kiedy
się teleportował do Matrixu z bajki o „Śpiącej Królewnie” razem z Nią i całą
opcją na prośbę Ani i Wioli, żeby znowu przypomnieć Wojownikom Światła,
Tym, Którzy niebawem Nimi zostaną i Tym, którzy z Nimi sympatyzują, o
niegodziwościach i szalbierstwach Matrixu, nie przypuszczał, że jest to
twór tak niestylowy i tandetny. Nawet splunął w kąt jednego z zaułków ze
złości, w trakcie swojej wędrówki, choć Królewiczowi nie przystoi, a kiedy
spotkał w jednym ze skrzydeł zamczyska Orfeusza, oniemiał i widząc Go
tutaj wyjąkał tylko:
-
Spoko Kolo, chyba pomyliłeś adres …
Orfeo
spojrzał jednak na niego z góry i zajadając kromę chleba z Lidla
odparł:
-
Pilnuj swojej Ślicznotki ! – po czym wykręcił się na pięcie i pobrzdąkując na
swojej harfie groteskowo brzmiących w tym wykonaniu Roling Stone’sów, oddalił
się w niebyt arkad okalających dziedziniec zamczyska.
Królewicz
już wtedy powziął jakieś przypuszczenie…
Dziwnie
mu to wyglądało – piękny jak Samson, długowłosy i jasnolicy Orfeusz
zamiast ryżowo- jaglanego placka - z pajdą białego, pszennego markeciaka
w ręku….
No,
ale przecież to nie jego broszka – żachnął się sam na siebie i kontynuował
konsekwentnie swoje poszukiwania.
Kiedy
eksplorując kolejny korytarz upstrzony wejściami d o niezliczonych sypialń
usłyszał nagle dziwny, demoniczny śmiech, postanowił mimo obaw (nie jest
przecież Zawiszą Czarnym, tylko awatarą delikatnego Królewicza) wejść do
komnaty bez żadnych procedur sprawdzających.
Chwilkę
się wahał, przygotowując się do tego jak do skoku, ale w pewnym momencie
scentrował się w sobie jak Bruce Lee, runął na wielkie drzwiska, i z całym
impetem i otworzył je, wpadając razem z ich skrzydłami do pomieszczenia.
Na
moment zapadła głucha cisza, w której usłyszał chrapanie brzmiące jak hurgot
obracających się z dziką prędkością na wyboistej drodze kół od karocy. Tuman
pyłu zalegającego na górnej krawędzi dawno nie otwieranych skrzydeł
drzwi opadł, więc zobaczył nareszcie rozpościerający się przed nim
krajobraz…
Na
pierwszym planie siedział na podłodze zaśmiewający się do nieprzytomności
karzeł, bijąc się z niepohamowanej wesołości po brzuchu makabrycznie
krótkimi rękami. Twarz wykrzywiona w małpim grymasie obrazowała apoteozę
bezmyślności i głupoty, apogeum samozadowolenia.
Sekundę
potem dotarło do Niego, co przedstawia drugi plan – głębię sypialni.
Na
drugim planie – w piernatach i złotogłowiach, za muślinowymi, podwieszonymi na
podsufitowej ramie zasłonami łoża leżała Ona – Śpiąca Królewna – chrapiąc
makabrycznie i śpiąc jak w narkozie. Uchylonymi ustami mamrotała coś
niewyraźnie, przewracając się z boku na bok.
Wtedy
zauważył, że niezależnie od całej sytuacji niezmiennie trzyma coś w lewej
ręce, jakby się obawiała, że kiedy będzie tak spać, ktoś przyjdzie i Jej to COŚ
odbierze.
Nie
zważał na Jej piękno, nie myślał o tym, że nareszcie po tygodniach
poszukiwań w gmaszysku znalazł ich cel. Nie zastanawiał się, ile wysiłku
kosztowała go ta akcja w warunkach Matrixu, do którego przeniosła Go Wiola dla
celów oświatowych, ani też już nie raziły go już podróby arrasów na ścianach,
tandetne i efekciarskie kolory intarsji i łazienkowe posadzki jak z Leroy
Merlin w korytarzach
PATRZYŁ,
CO TRZYMA W RĘKU JEGO ŚPIĄCA
UKOCHANA.
Nagle
zrozumiał!
Wielka,
nadęta, biała bułka z Tesco…!
W
tym momencie karzeł, chichoczący dotychczas jak mini –demon nagle zamilkł,
uniósł zdeformowaną dłoń i wskazał nią za wezgłowie łoża, na którym
leżała.
Idąc
za jego gestem, zajrzał na drugą stronę podwyższenia i oniemiał.
Po
drugiej stronie, przy jego wezgłowiu walała się gigantyczna kupa
niedojedzonych białych bułek z żółtym serem – nadętych, bladych,
pokrwawionych ketchupem, ciągnących się i rozdartych jak od uderzeń kłów dzika.
Kiedy
uniósł jedną z nich na wysokość oczu, żeby obejrzeć to paskudztwo
dokładniej, nagle karzeł ponownie zaniósł się histerycznym śmiechem, a kiedy
wreszcie się wyśmiał do syta, oznajmił triumfalnie:
-
Śpi bo nażarła się glutenu, ot co!
I
usiadł zadowolony z siebie na posadzce.
-
Co robić ??? Królewicz spojrzał na Niego przerażony.
-
Lewatywę – zaśmiał się złośliwie karzeł obserwując jego reakcję.
-
Coooo ??? Jęknął - Królo ….
-
No nie, aż tak to nie trzeba, odpuścił trefniś.
Wystarczy
zmienić dietę, to się obudzi i przestanie chrapać jak damskie zombi – tym razem
uśmiechnął się figlarnie.
-
Tymczasem niech dośpi swoje, wstanie i umyje zęby, a my strzelimy sobie
rooiboska, zanim to nastąpi, żeby nam lepiej chodziła tarczyca.
No
chodź Królo, zapraszam Cię, nachodziłeś się za Laską, jak nie wiem co – należy
Ci się porządny napar – nie mówię o gandzi oczywiście – napijemy się z
prawdziwego Furstenberga a nie z jakiegoś podrabianego Rozenthala projektu
Versace i to pośmiertnego.
…Ech,
czasy, czasy ….. o tempora o mores .. zabłysnął znajomością języków
antycznych, poderwał się na krótkich nóżkach jak sprężyna z posadzki i
pociągnął Królewicza za sobą, w stronę swojego pokoju, paplając już o swojej
najnowszej kolekcji znaczków pocztowych.
Znikając
w niewielkim wejściu ukrytym w bocznej ścianie sypialni, rozmawiali już
swobodnie, spokój, który zapanował był odczuwalny.
Przerywał
go tylko monotonny chrap pięknej Śpiącej Królewny, która nadal dochodziła do
siebie… po bułach z hipermarketu.
………………………………………………………………………………………………………………
I
jak to u mnie – rytualne „wcale się nie dziwię„ J.
O
szkodliwości glutenu mówi się coraz szerzej. Jest substancją, która występuje
powszechnie w pszenicy, życie i jęczmieniu. Skrajna nietolerancja glutenu
objawia się w postaci celiakii.
To
groźna choroba, uporczywa i powodująca duży dyskomfort i cierpienie.
Jej
objawy mogą być różne, u dzieci może się przejawiać obfitymi, cuchnącymi
stolcami, biegunką, osłabieniem. Często trudna jest do zdiagnozowania i u
dzieci i dorosłych, jej objawy polegają na osłabieniu, zapaleniu jamy ustnej,
bólach kostnych, wzdęciach brzucha. Często przypominają zatrucie
pokarmowe lub inne schorzenia i trudno je jednoznacznie zaklasyfikować
jako nietolerancję glutenu, na czym w rzeczywistości polega.
Samą
celiakię zostawmy lekarzom.
Zajmijmy
się w naszej bajce po prostu nieostrą pozornie nietolerancją glutenu, którą
wykazują prawie wszyscy.
Szczególnie
winne jest tutaj białe pieczywo, choć gluten zawarty jest także w pełnym,
ciemnym chlebie i bułkach. Przeciwnicy konsumpcji wszelkich zbóż zawierających
gluten „tępią” także spożycie pieczywa z pełnej mąki, argumentując,
że to gluten i to gluten…
Działanie
białego pieczywa podobne jest do działania sacharozy – oczyszczona, „wyłuskana”
ze zdrowych frakcji, na pozór niewinna i występująca w naturze substancja,
urasta do rozmiarów bajkowego złego smoka i czyni w ciele szkody, jakie w
bajce czyni smok.
Mark
Hyman w artykule „To czego nie wiesz, może Cię zabić:
http://pracownia4.wordpress.com/2010/01/22/gluten-to-czego-nie-wiesz-moze-cie-zabic/
poza
obszernym komentarzem do sytuacji wywołanej przez gluten w powszechnym spożyciu
i analizą powiązania tego faktu ze wzrostem ilości różnego rodzaju chorób, u
podłoża których jego zdaniem leży spożycie glutenu, cytuje za „The New England
Journal of Medicine” , iż aż 55 chorób, których występowanie nie jest kojarzone
z glutenem w istocie jest nim spowodowane.
Są
to między innymi osteoporoza, zespół jelita drażliwego, wrzodziejące zapalenie
jelita grubego, rak, nieswoiste zapalenie jelit, chroniczne zmęczenie, afty,
reumatoidalne zapalenie stawów, stwardnienie rozsiane, chroniczne zmęczenie,
niemal wszystkie choroby autoagresyjne.
Na
tym nie koniec, gluten działa - według niego i innych wybitnych lekarzy -
praktyków, na których się powołuje z racji gruntownie przeprowadzonych i
rzetelnych naukowo badań - również na stan zdrowia neurologicznego i
psychicznego.
Według
badających problematykę specjalistów jest współwinowajcą występowania i rozwoju
schizofrenii, stanów lękowych, depresji, neuropatii, epilepsji, demencji i
nękających całą światową populację migren.
Wrażliwość
na gluten jest chorobą autoimunizacyjną. Powoduje w ciele stan
permanentnego choć niekoniecznie ostrego i rozpoznawalnego zapalenia.
Skutki dla narządów są wielostronne, cierpi mózg, układ pokarmowy, serce,
stawy.
Trudno
ustalić, czy Ciebie, mnie konkretnie ten problem dotyczy, dopóki nie sprawdzimy
tego „na sobie” poprzez wyeliminowanie glutenu i obserwację reakcji ciała.
Często odstawienie lub choć duże ograniczenie w menu produktów
zawierających gluten jest w istocie leczeniem.
Podstawowym,
powołanym przez specjalistów zajmujących się tą problematyką argumentem
nadwrażliwości populacji europejskiej na gluten jest fakt, iż pszenica, będąca
w powszechnej konsumpcji również pośrednio – poprzez dodawanie jej do różnego
rodzaju produktów żywnościowych pozostających w masowej dosłownie sprzedaży –
została sprowadzona do Europy dopiero w średniowieczu i 30 % populacji
europejskiej ma gen celiakii HLA DQ2 lub HLA DQ8 {12}.
Gen
ten zwiększa podatność na problemy zdrowotne spowodowane spożyciem zbóż i
wszelkiego rodzaju traw. Hyman twierdzi, iż nie mamy jako gatunek
mechanizmu adaptacyjnego do spożywania traw.
Jak
zaobserwował sam Hyman oraz William Davis – autor bestsellera „Pszeniczny
brzuch” ( Wheat Belly) – wzięty kardiolog, którego całkowicie pochłonęło
eksplorowanie problematyki wpływu glutenu za powstawanie różnego rodzaju
chorób, które w ogóle nie są z jego spożyciem kojarzone – w praktyce
zaobserwowali na wielu tysiącach przypadków przez długi, trwający wiele lat
odcinek czasu, iż rezygnacja z pszenicy w diecie największy glutenowy
winowajca) powoduje zanik wielu problemów zdrowotnych u pacjentów, u których w
żaden sposób nie dawały się one skutecznie leczyć. Znikała pszenica, znikał
gluten – problem zniknął.
Davis
podkreśla także inny, nie podejmowany na oficjalnych forach problem –
dzisiejsza pszenica jest faktycznie hybrydą rośliny, od której pochodzi, po
wielu genetycznych modyfikacjach, które są bezspornie zabójcze dla każdego
człowieka, nawet tego, który z racji miejsca urodzenia na planecie i rodowodu
ma genetykę przystosowaną do konsumpcji pszenicy - z powodu permanentnego
niedostosowania tej genetyki do zmiany w DNA rośliny zwanej pszenicą, od
której obecna hybryda i wszelkie jej wersje pochodzą.
Celem
ustalenia, czy jesteśmy uczuleni na gluten Hyman proponuje zastosowanie prostej
procedury:
Rezygnacji
ze składników i produktów zawierających gluten na 2 do 4 tygodni.
Eliminacja
z diety obejmuje: pszenicę , żyto, jęczmień, owies, orkisz kamut, pszenżyto
Strona
ta obejmuje kompletną listę produktów zawierających gluten, również takich,
których obecność na tej liście wywoła Wasze niemałe zaskoczenie.
Polska
Wiki wymienia również: piwo, konserwy, aromaty np. w herbatach, skrobia
modyfikowana znajdująca się w różnych produktach, przyprawy, ocet spirytusowy,
alkohole otrzymane ze zbóż, wędliny, parówki, śmietany; w rzeczywistości ta
lista jest jeszcze dłuższa.
Ani
okruszka chleba – to zalecenie na ten praktyczny żywieniowy test, ani okruszka
glutenu.
Jeśli
po powrocie do składników zawierających gluten pojawią się pewne dolegliwości,
które nie występowały po odstawieniu pokarmów, które go zawierają oznacza to,
iż najprawdopodobniej występuje u Was utajona nadwrażliwość na gluten.
Skuteczność
tego testu wymaga usunięcia z diety 100 % glutenu.
Medycyna
chińska traktuje pszenicę (główne źródło glutenu w obecnym systemie żywienia na
świecie) jako pokarm silnie wychładzający. Wiemy także, iż podnosi znacznie
poziom stężenia cukru we krwi.
Badania
prowadzone szeroko przez lekarzy- pasjonatów tego tematu wskazują, że nasze
niedostosowanie do spożycia produktów glutenowych jest bardzo prawdopodobne,
jeśli nie pewne.
Sama
osobiście uważam, że w wypadku istnienia opisanych wyżej objawów,
przypisywanych przez nich utajonemu uczuleniu na gluten, warto się na
taki test zdecydować.
Nie
znamy genetyki naszych przodków, dzisiejszy człowiek często nie ma pojęcia, kto
był jego pradziadkiem lub prababką i jakie mieli predylekcje zdrowotne, skąd
pochodzili, z jakiego regionu świata. O dalszej eksploracji poprzednich pokoleń
nie wspomnę.
Wiemy
jednak, sięgając do tego rodowodu, że często nasze ustalenia są zaskakujące –
okazuje się, np., że mamy tylko 20 % polskiej krwi J.
Sama
jestem tego przykładem. Tylko dwie moje prababki nie były Polkami … co z
resztą rodziny? Nie wiem.
Mogę
się tylko domyślać swojej genetyki – moje osobiste „cielesne” ślady prowadzą do
… Hunów. Najprawdopodobniej jest to około 40 % genetyki azjatyckiej.
Kim
jestem genetycznie i jakie są moje relacje z glutenem? Nie wiem…
Staram
się romansować z pełnym pieczywem, ponieważ po prostu uwielbiam buły i chleb –
kocham zupę z chlebem, jak na potomkinię chłopów przystało.
Sama
akurat nie mam problemów czysto gastrycznych, mogę jeść co chcę….. pozornie J.
Uważam,
że zrobienie tego testu, nawet przez takiego jak ja chlebożercę ma sens.
Jak
sądzę, dostosowanie do spożycia pokarmów zawierających gluten mają zwłaszcza
osoby z genetyką w znacznym stopniu pozaeuropejską – nie mówię tutaj o
społeczeństwie amerykańskim, które w dużej mierze budowane było z ludności
europejskiej – skoro pszenica uprawiana była w starożytności w Egipcie i
państwach bliskiego wschodu – to zwłaszcza osoby z tamtejszą genetyką mają
pewnie zwiększoną tolerancję na gluten niż pozostałe.
Tego
jednak o sobie nie wiecie, dlatego warto zobaczyć, jak zadziała ciało bez
pokarmów glutenowych.
Osobiście
uważam, że poza żelaznymi zaleceniami medycyny naturalnej istotne jest
sprawdzić, po czym czujemy się gorzej, choć nie powinniśmy, z racji ogólnego
dostosowania naszego DNA do odżywiania się określonym składnikiem.
Mam
„żelazny żołądek” – nie rusza mnie praktycznie żadna cebula, czosnek na
surowo, żadne ciężkie potrawy, których większość jeść nie może z powodu
wzdęć i innych sensacji.
Ale
mam za to inne, „niegastryczne” problemy, które są przejawem użycia
lub nadużycia tych pozornie tolerowanych przeze mnie, a nie tolerowanych przez
ofiary wyraźnych objawów gastrycznych, składników.
Jestem
przez to w dużo gorszej sytuacji od tych pozornych ofiar – oni mają od razu
objaw – ja nie. Ciało nie protestuje od razu – jak w wypadku opisanych
utajonych objawów spożywania glutenu. Szkody mogą być zatem większe, zanim się
zorientuję, o co może chodzić.
Pamiętajmy
jeszcze o jednym i najważniejszym – gluten otępia mózg i cały układ nerwowy.
Czyni z nas posłuszne, bezmyślne owce. Jesteśmy karmieni nie tylko pszenicą,
będącą głównym źródłem glutenu – co gorsza jesteśmy karmieni jej fatalnymi w
skutkach dla zdrowia hybrydami.
Czy
jest to robione celowo?
J
Jasne, że tak – Matrix potrzebuje tępych owiec, idących posłusznie na
rzeź ze śpiewem na ustach J.
Owce
mają śpiewać i chwalić Matrix – taki jest kaprys jego pseudo-panów – denerwują
się, jak owce mają zły nastrój – to psuje im nastrój własny.
Owce
mają być głupie, chore i słabe – należy także zmniejszyć ich populację, żeby za
bardzo nie śmieciły i nie szkodziły pięknemu hologramowi Matrixu J.
Gluten
uważany jest za jeden z czynników powstawania autyzmu…
Czy
potraktować doniesienia o szkodliwości glutenu arcyserio?
Moim
zdaniem tak.
Nie
oznacza to jednak konieczności przechodzenia na dietę całkowicie bezglutenową w
wypadku osób, które nie mają opisanych objawów i u których nie stwierdzono
celiakii.
Osoby
mające zespół różnych pozornie „normalnych” dla całej populacji dokuczliwych
objawów, mogą metodą prób ustalić, na ile winien jest gluten w pożywieniu i
podchodzić do swojej diety bardzo świadomie, wybierając dla siebie te
składniki, które im nie szkodzą i nie powodują tych objawów. Jest to sposób
całkowicie bezpieczny.
………………………………………………………………………………………………………………
Chyba
przesadziłam z długością mojego wywodu.
Obżarta
bułami z Tesco Śpiąca Ślicznotka już się obudziła, a Królewicz i karzeł
wypili swojego roiboosa.
Czas
ich uwolnić z mojej bajki.
Kłaniam
się więc Wam jak zwykle nisko, pozdrawiając serdecznie.
Wiola
Grigorijew