Strona ta wykorzystuje pliki cookies w celu realizacji swoich usług i funkcji zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz samodzielnie dostosować warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

środa, 5 lutego 2014

NASZA KASZA …


NASZA  KASZA …

Już wiosna i to prawdziwa, niedługo kalendarzowa…

Zupełnie inaczej niż w piosence.

Co ja mówię … jaka wiosna – prawie lato – grube okrycie było dwa razy w użyciu bo dawali aż  - 9 stopni  Dziadka Celsjusza.

Nici z paradowania w  nakryciu głowy godnym carewny i  powłóczenia  płaszczem ze sztucznego lisa.

Styl  a’ la Marlena Dietrich odpada.

Obcisły sweterek, spódniczka niezbyt gruba i fryzura nietknięta represjami czapki.

Można myśleć, o czym się chce i robić, co się chce.

Pomyślcie zatem o … kaszy jaglanej.

Nie na darmo jagły zawsze były na topie – co widać choćby po etymologii królewskiego nazwiska

 niejakiego Władysława i jego brata Witolda.

Cała dynastia  Jagiellonów jagieł się nie wypierała.

Potęga Zyndrama z Maszkowic, Zawiszy Czarnego i innych strong-menów  XV-to wiecznego establishmentu i opierała się bowiem głównie na jagłach.

Kasza z prosa, czyli inaczej mówiąc kasza jaglana i grzyby gościły często w ówczesnej diecie.

Kasza dawała uziemienie, siłę, mocny element  ziemi, natomiast grzyby i  strączkowe utrzymywały i konserwowały siłę nerek.

Elegancka - w kremowym kolorze –  jaglanka – najstarsza znana kasza uzyskiwana z prosa - choć niepozorna, skromna i nienarzucająca się w menu,  może zdziałać prawie wszystko.

Osuszyć i usunąć śluzy, wzmocnić odporność, zlikwidować nadmiary gorąca w żołądku.

Ma mało skrobi, duże ilości witamin z grupy B i dużo łatwo przyswajalnego białka. Nie zawiera glutenu, co ułatwia jej stosowanie w diecie każdej praktycznie osoby.

 Nie uczula.

Pod względem zawartości  mikroelementów dorównuje kaszy gryczanej.

Jest więc bardzo cennym i prostym w obsłudze elementem prawidłowej diety.

Ale nie to w mojej dywagacji na temat jej zalet jest najważniejsze.

Post oparty o spożywanie kaszy jaglanej jest najwłaściwszym, quasi - głodówkowym sposobem oczyszczenia ciała z toksyn i usunięcia wszelkich zarówno ostrych jak i przewlekłych stanów zapalnych, a także wszelkich zgromadzonych w ciele złogów, kiedy odchodzi zima i szykujemy się na przyjście wiosny.

 Jest też przy okazji sposobem na zrzucenie kilku zbędnych kilogramów, co w porównaniu z pozostałymi  jego rezultatami jest efektem stricte marginalnym, aczkolwiek niektórym pewnie o to właśnie najbardziej chodzi.

Jakie zalety ma taki post ?

 

Wywołuje wygaszenie wszelkich stanów zapalnych w ciele.

Znikają  stare bóle, leczą się stare kontuzje, znikają nawracające infekcje.

Następuje wyleczenie nie leczących się ran, urazów.

W  układzie pokarmowym zachodzi  autoregulacja.

Ciało wyrzuca złogi i toksyny, metale ciężkie, detergenty , pozostałości po antybiotykach i  wszelkich innych lekach, herbicydy, pestycydy, środki insektobójcze i  inne zanieczyszczenia.

Realizuje się  głębokie oczyszczanie -  na poziomie jądra komórkowego.

W trakcie takiego postu pozbywamy się trującego balastu upchniętego w najbardziej dyskrecjonalnych zakamarkach naszego ciała.

Tkanki oczyszczają się permanentnie.

Z uwagi na silne działanie antybiotyczne kaszy wygaszane są wszelkie ogniska zapalne.

W pewnym stopniu post na kaszy jaglanej podobny jest do Postu Daniela, choć ma on zdecydowanie bardziej antyzapalny profil, podczas, gdy Post Daniela bardziej odmładza i regeneruje ciało.

Śmieci zgromadzone w  magazynku zostają wyrzucone i teren pozostaje czysty – na przyjęcie wszelkich dobrodziejstw żywieniowych jakie niosą ze sobą wiosna i lato.

Z uwagi na silne działanie zasadotwórcze kasza jaglana przywraca równowagę kwasowo – zasadową organizmu, czyli po prostu odkwasza.

Post „na kaszy jaglanej„  jest ponadto postem bardzo tanim i łatwym do przeprowadzenia.

Wystarczy zaopatrzyć się  jednorazowo lub zaopatrywać się systematycznie w  kasze jaglaną.

Jemy wyłącznie kaszę jaglaną przyrządzoną tylko na wodzie.

Gęstość pulpy jest nieistotna i każdy może dobrać sobie to, co najbardziej mu odpowiada.

Ja osobiście lubię kaszę jaglaną a’ la dość rzadki grysik.

Tak przyrządzonej – czyli ugotowanej do miękkości kaszy niczym nie przyprawiamy.

Chcąc zachować jej zdrowotne, anty- zapalne i oczyszczające działanie jemy ją wyłącznie ugotowaną na czystej wodzie.

Wprawdzie post, ale za to jaki łatwy i dla leniwych – nie musimy nic robić – po prostu u wystarczy wsypać kaszę do garnka, zalać wodą i ugotować.

Tak przyrządzoną możemy też zabrać do zjedzenia w pracy, transportując ją w termosie lub po prostu w pojemniku.

Pełny obrót postu trwa 12 dni, jednak  każdy, nawet jednodniowy „ kawałek” takiego postu jest leczniczy.

Ile  kaszy jaglanej dziennie wolno nam zjeść ?

Dowoli … czyli ile kto chce.

Nie ma ograniczeń, a  kasza ta jest bardzo niskokaloryczna, dlatego  linia osy, czyli to, co nowoczesne tygrysy lubią najbardziej  z każdym dniem staje się bardziej wyraźna.

Zrzucenie 4 kg w ciągu pełnego obrotu tego postu nie jest problemem.

Post ten ma także inną, bardzo cenną zaletę – gasi praktycznie każdą infekcję, dlatego w razie choroby i gorączki  zamiast  leczyć się truciznami z apteki najprościej jest kupić kaszę i jeść ją w formie mono - diety.

 Do tego gorąca woda do picia.

 

A zatem - do kaszy, bowiem koniec wieńczy dzieło.

Władek i  Witek Jagiełło to wiedzieli.

Von Jungingen po prostu zapomniał zabrać jaglankę pod Grunwald.

 

 

Pozdrawiam Was serdecznie

Wiola Grigorijew.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

1 komentarz:

  1. Jako prawdopodobnie jedna z pierwszych zastosowałam post jaglany i zainspirowana pytaniami jednej z Czytelniczek postanowiłam coś o nim napisać ze swojej perspektywy. Byłoby najlepiej, gdybym zaczęła, kiedy księżyca ubywa (następna okazja - od 16 marca). Dlaczego? Po prostu organizm nie domagałby się tak płaczliwie innych składników odżywczych niż te zawarte w tej wspaniałej kaszy. Pierwsze trzy dni przeszły w miarę lekko, tyle że od początku czułam potrzebę lekkiego posolenia kaszy, co zresztą czyniłam. Kasza na pół gęsto, kleik z kaszy, kasza na sypko a właściwie na ... asfalt - taki świeżo wylewany i natychmiast zastygający). Potem jednak wprowadziłam nieco luzu, jedząc do obiadowej i śniadaniowej porcji nieco surowych jarzyn, a kiedy kompletnie się rozpuściłam, zaczęłam dodawać łyżkę przecieru pomidorowego i doprawiać wg 5 przemian. Czułam się dobrze, ponieważ nie chodziłam głodna. Da się wytrzymać! Efekty - faktycznie, zginęła gdzieś gula w gardle i skończyło się poranne wycieranie nosa. Prawdopodobnie zmniejszył się stan zapalny, który gaszę już od dłuższego czasu. Schudłam nieco. (Mogłabym więcej, ale za mało się ruszałam). Mam odczucie, że zrobiłam coś fajnego dla swojego zdrowia i nie było to zbytnio uciążliwe. Pozdrawiam serdecznie. Ania

    OdpowiedzUsuń