Strona ta wykorzystuje pliki cookies w celu realizacji swoich usług i funkcji zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz samodzielnie dostosować warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

wtorek, 28 maja 2013

Słowo na temat blogu „Dla Wioli”











Słowo na temat blogu „Dla Wioli”

Blog ten przeznaczony jest dla osób, które są wegetarianami lub weganami, oscylują w kierunku wegetarianizmu i weganizmu, wreszcie - nawet stosując inne zasady żywienia, szukają alternatywy dla klasycznych, opartych na medycynie szkoły wiedeńskiej wyniszczających diet i innych procedur - rzekomo leczniczych - a alternatywa ta doprowadzić ma do zdrowego, zgodnego z przypisanymi genetycznie naszej rasie sposobu życia i poprawy poziomu zdrowia we wszelkich jego aspektach.

Jednym słowem jest to także blog dla „sympatyków” takiej opcji. Jest to forum, na którym zamieszczam informacje normalnie niedostępne lub trudno dostępne, wymagające systematycznego i żmudnego „poszukiwania”, także informacje pojawiające się w publikacjach z medycyny konwencjonalnej, ale podawane „przy okazji”, marginalnie, tak aby nie zakłócić strategii wielkiej Farmy i nie pozbawić lobby medycyny klasycznej dopływu mamony.

Gdyby bowiem ludzie zaczęli „testować” metody naturalne, okazałoby się, że w 95 % przypadków lekarz z przychodni nie musi być wzywany, a trujący lek z „Apteki” za duże pieniądze jest całkowicie niepotrzebny.

Ponieważ widzę, że jesteście Państwo zainteresowani tematyką odbudowy i konserwowania zdrowia, mam szczególną motywację do tego, żeby zapoznawać Was ze wszystkim, czego sama się dowiedziałam i co sprawdziłam.

Uważam, że każdy człowiek mający możliwość podzielenia się ze swoimi Siostrami i Braćmi taką wiedzą jest do tego moralnie zobowiązany, jeśli tylko może to zrobić i audytorium zechce słuchać.

Tworząc blog - zarówno Ania Bogusz jako jego pomysłodawczyni i protektorka - jak i Ja - jako autorka zamieszczanych informacji, kierowałyśmy się chęcią dostarczenia Wam znanych mi metod, sposobów i informacji dających możliwość przejęcia sterów i samodzielnego decydowania o swoim zdrowiu w oderwaniu od idiotycznych reklam telewizyjnych, nakłaniających do żywienia się czymś, co nadaje się jedynie na śmietnik, leczenia się truciznami i permanentnego uszkadzania ciała przez niewłaściwe nawyki, tryb życia, odpoczynku, snu, czuwania i niewłaściwy - nadmierny lub zbyt mierny ruch.

Opisywana przeze mnie problematyka nie jest moim widzi mi się ani wymysłem - kto rzetelnie i gruntownie podchodzi do opisywanych tematów – poza drobnymi pomyłkami w tekście w trakcie edycji , które staramy się usuwać gdy tylko je zauważymy - znajdzie wszystko, o czym tutaj piszę w raportach Światowej Organizacji Zdrowia, Wegetariańskim Świecie, innych publikacjach na ten temat - chociażby w Nexusie i literaturze w formie książkowej - łącznie ze źródłami - artefaktami – jak Wedy, Biblia, publikacje tradycyjnej medycyny chińskiej, czy choćby nawet Księga Żółtego Cesarza - słynnego Huang Di ( 2697-2598 pne).

Inkarnując w naszym Wszechświecie otrzymujemy fantastyczny prezent początkowy - WOLNĄ WOLĘ. Bawimy się dowolnie, z kim i gdzie chcemy, sami układamy swoje inkarnacyjne historie i ustalamy jakie mamy deficyty, kaprysy i zainteresowania karmiczne.

Pierwsza Istota, dając nam wolną rękę do niczego nas nie zmusza, a wręcz - przeciwnie prowadzi nas  i pomaga we wszystkich naszych perypetiach i awanturach.

Oddajemy Wam tę wiedzę do Waszej dyspozycji, szanując Wasze prawo do tego, żeby zrobić z nią to co zechcecie.

Przekonane jesteśmy, że wszyscy, którzy uważają pojawiające się na blogu publikacje za „kwiat pseudonauki”    lub „kolejne struktury”  (swoją drogą przy moim jak by nie było szerokim wykształceniu formalnym nie za bardzo kumam, jak rozumieć to ciekawe pojęcie – czyżby struktury świętej geometrii „obowiązujące” we Wszechświecie były abstrakcyjnym wymysłem? ) nie muszą w ogóle na ten blog zaglądać, fundując tym samym sobie i swoim przekonaniom totalny dyskomfort, a już tym bardziej w obcesowy i napastliwy sposób wyrażać swoją opinię na poruszane tematy, ponieważ to niczego nie zmienia, poza tym, że tracą spokój własny (czyli zdrowie! )i kompromitują  siebie i swoje obyczaje. Sprawiedliwie przyznać muszę, że taki eksces zdarzył się na tym blogu może ze dwa, trzy razy, jest to więc działalność o charakterze zupełnie marginalnym.

Zachęcam Was do rozsądnego i mądrego traktowania swojego zdrowia, podchodzenia do własnego ciała i całego systemu z dużą troską i ostrożnością, do uważnej obserwacji zachodzących procesów      i przemyślanych reakcji na wszelkie pojawiające się objawy i związane z nimi sytuacje. Ciało - cały system żyje i daje nam odpowiedź na to, co w stosunku do niego czynimy.

Życzę Wam powodzenia w poszukiwaniach, które prowadzą do szczęścia, zdrowia i pomyślności        w życiu. Dla każdego szanującego się lekarza medycyny chińskiej jest ona ukoronowaniem wysiłków nakierowanych na odzyskanie i utrzymanie zdrowia.

Wiola Grigorijew

 

 

 

poniedziałek, 27 maja 2013

3. propozycja menu postu Daniela wg pięciu przemian




3. propozycja menu na post Daniela
(Edytowany 28. 5. 2013 r. o godz. 11. 10)





Gulasz z jarzyn - wersja na Post Daniela
Marchew, seler, por, cukinia (więcej niż pozostałych składników), cebula pokrojona w grubą kostkę, kalarepa, kapusta - pokroić na gulaszowe (większe, ale różne) kawałki. Dodać liść laurowy, ziele angielskie, kminek łamany i cały, ostrą paprykę lub chilli, suszony czosnek, zalać zimną wodą i gotować do zgęstnienia, doprawiając ziołami prowansalskimi, solą i sosem sojowym, dodać niewielką ilość octu balsamicznego, starte na tarce (przekroić na połowę i ścierać od wewnętrznej powierzchni) pomidory, odrobinę jałowca i kurkumy, wetrzeć część cukini na drobnej tarce, dodać pokrojoną słodką paprykę oraz suszoną słodką paprykę w ilości według własnego uznania i gotować do zgęstnienia sosu. Na koniec gotowania można wrzucić poszatkowaną zieloną cebulkę, pamiętając aby zagotować, żeby nie spowodowała fermentacji potrawy pod wpływem ciepła lub zmian pogody. Jeśli jest taka potrzeba, dodatkowo doprawić potrawę według własnego uznania.

 

Szpinak zagęszczany cukinią - wersja „Danielowa”
Lekko zmiksować szpinak w blenderze (nie całkiem na gładko), wrzucić do rondla, podlać wrzątkiem, odrobina smaku słodkiego (1 rozdrobniony daktyl albo odrobina kardamonu lub kolendry suszonej czy szczypta suszonej papryki słodkiej), czosnek, pieprz lub chilli, dosolić, dodać sosu sojowego do smaku, odrobina octu, kurkuma, wetrzeć na drobnej tarce cukinię,  rozgotować, żeby zgęstniało, zredukować dowolnie płyn. Ewentualnie gotową potrawę doprawić po kole przemian. Podajemy z kawałkami cukini jako ziemniakami, kalafiorem, brokułem, brukselką , kawałkiem (jak porcja tortu) ugotowanej kapusty i inną surówką - czyli jako drugie danie - choć niekoniecznie - można eksperymentować. 
 

Drugie danie na talerzu a la Daniel
Ugotowane różyczki kalafiora, „tortowy” kawałek ugotowanej kapusty, dowolna ilość fasolki szparagowej, surówki.... według uznania.
Można polać sosem np. brokułowym, ale niekoniecznie.
 

„Danielowa" zupa krem z cebuli
Dowolną ilość cebuli pokrojonej w grubą kostkę posypać pieprzem, zalać zimną wodą, rozgotować, posolić, zmiksować i doprawić sosem sojowym, można przeprowadzić do innej przemiany niż woda dodając np. odrobinę octu lub cytryny, kurkumę, szczyptę kardamonu (wtedy mamy ziemię).

 
ZUPA KREM Z SELERA NACIOWEGO

Dowolną ilość selera pokroić na kawałki 1,5 - 2 cm, zalać wrzącą wodą, aby przykryła wsad zagotować, dołożyć odrobinę smaku słodkiego, np. trochę słodkiej papryki (szczypta), dodać biały pieprz, czosnek, sól (najlepsza warzona lub morska), sos sojowy, do smaku (ile kto lubi ocet winny, jabłkowy lub balsamiczny, najlepiej jasny) - zmiksować, posypać poszatkowaną natką w dużej ilości - wątroba ma bal.

W wersji zredukowanej zupa ta to .... sos selerowy do innych dań

 


niedziela, 26 maja 2013

2. propozycja menu postu Daniela wg pięciu przemian











2. Przepisy – Post Daniela

„Zasmażana kalarepka”
Kalarepka pokrojona w kostkę (nie najdrobniejszą), kminek, pieprz, sól, sos sojowy, woda, ugotować do miękkości, zakwasić octem winnym albo balsamicznym, albo innym dobrym, kurkuma.
„Zasmażyć” startą drobno cukinią, rozgotować - dodać suszony czosnek – smacznego.

Kapusta –„zasmażana”
Pokroić kilka daktyli, kapustę, zalać zimną wodą, dodać kminek, czosnek świeży lub suszony, chilli lub pieprz, sos sojowy, ugotować, zakwasić dobrym octem, doprawić kurkumą, zetrzeć na drobno cukinię gotować do zagęszczenia.

Kalarepka w sosie balsamicznym
Kilka daktyli do gotowania, kalarepka pokrojona w kostkę, kminek, pieprz, czosnek, mogą być zioła prowansalskie, woda, sól, sos sojowy, ugotować tak, aby zredukować płyn (można odlać do zupy), wyłożyć na talerz i polać sosem z octu balsamicznego, ziół prowansalskich, sosu sojowego (można dodać musztardę, ale ostrożnie, żeby osiągnąć żądany smak.

Fasolka szparagowa w sosie balsamicznym 



Jest to oryginalne danie hiszpańskie - tu w wersji „Daniel” - normalnie z oliwą i ćwiartkami jajek.

Ugotować fasolkę w osolonej wodzie do miękkości, posypać pieprzem, dodać szczyptę soli (dla przejścia przez wodę}, potem polewamy octem balsamicznym.

W oryginale są : fasolka, ćwiartki jaj, do tego ocet balsamiczny, choć ja robię zawsze sos: ocet balsamiczny, odrobina kurkumy, oliwa, ostre przyprawy.


ZUPY:
Zupa krem z marchwi
Pokrojona w kostkę marchewka, kilka daktyli (do rozgotowania i „dosmaczania” - nie ma to szczególnego znaczenia), pieprz, sól, curry, sos sojowy, rozgotowujemy, redukujemy, miksujemy. 

Zupa pomidorowa
Marchew, seler, por, kapustę zetrzeć lub pokroić, kminek, pieprz, czosnek, sól, zioła prowansalskie, sos sojowy, jak się rozgotuje baza, dodajemy przecier pomidorowy albo kroimy pomidory na połówki i ścieramy wewnętrzną częścią (skórka zostaje w ręce) i dodajemy miazgę do bazy, potem jeśli jest zbyt mało kwaśna, zakwaszamy, jak trzeba obchodzimy koło przemian, żeby odpowiednio doprawić. Można przejść przez ogień kurkumą jeszcze raz i zrobić makaron z cukini. 

Zupa czosnkowa
Standard, ale bez kluseczek, czyli wrzątek, kawałek marchwi, liść laurowy, ziele angielskie – kminek (trochę więcej niż trochę), główka czosnku na 3 porcje, przecisnąć przez praskę, posolić, doprawić sosem sojowym i smacznego.

Zupa kminkowa
Tak samo, tylko trochę czosnku a dużo kminku - obie można „zaprawić” cukinią lub zrobić do nich „ziemniaki” w postaci kostek cukini ugotowanej.

Botwinka
Zimna woda, zakwasić 2 łyżkami dobrego octu, zagotować, wkroić botwinkę razem z drobnymi korzeniami buraczków, kilka daktyli do gotowania ( potem można je wyjąć po zrobieniu zupy i nadaniu smaku), kminek cały i łamany, pieprz, czosnek, zioła prowansalskie lub przyprawa włoska       (do kupienia choćby w Kauflandzie), sól, sos sojowy, odrobina kwaśnego, kurkuma ..... ewentualnie, żeby doprawić, obchodzimy kolo przemian więcej niż 1 raz.


Postny żurek „Daniela
Zetrzeć marchewkę, zmieszać ze startym selerem, pokrojoną drobno kapustą, cukinią, kminkiem całym i łamanym, dodać liść laurowy, pokrojonego w półkrążki lub ćwierćplasterki pora, ziele angielskie, czosnek, pieprz, chilli, włoską przyprawę ziołową (jest bez glutaminianu sodu) lub zioła prowansalskie. Zalać zimną wodą, gotować, dodać sos sojowy, sól, wymieszać wszystko, doprowadzić do miękkości, żeby cukinia się rozpadła. Odcedzić mąkę z zakwasu, wlać do wsadu, gotować aż się połączy, ewentualnie doprawić po kole przemian według uznania.

SOSY:
Sos szczypiorkowy
Wrzątek, cukinia drobno starta, kminek, pieprz najlepiej biały, sól, sos sojowy, rozgotować, zmiksować, zagotować ponownie, zredukować do żądanej gęstości, dodać pokrojony szczypiorek, niech zawrze.

Sos marchwiowy na tej samej bazie tylko bardziej gęsty
Może być wersja sosu marchwiowo- szczypiorkowa - czyli dodany po zmiksowaniu i zagotowany szczypiorek albo wersja marchwiowo – koperkowa, czyli dodany na końcu po zmiksowaniu    i zagotowany koperek.

Sos pomidorowy z pomidorów świeżych
Kroimy pomidory na połówki i ścieramy, podlewamy wrzątkiem, odrobina czegoś o smaku słodkim - tylko do przejścia – np. odrobina startego jabłka słodkiego - potem czosnek, chilli - dużo, sos sojowy, sól - redukujemy, odrobina dobrego octu - na talerze dodajemy dużo świeżej natki.

Sos musztardowy
Wrzątek, cukinia starta drobno, pieprz, sos sojowy, sól, ugotować, zmiksować, dodać musztardę – gotowe.

Sos chrzanowy
Identycznie - można wykopać chrzan albo kupić na rynku.

Sos buraczany
Gotujemy pokrojone w kostkę buraczki, doprawiamy kminkiem, czosnkiem, sosem sojowym, solą, pieprze, octem, kurkumą, daktylem... miksujemy i gotowy - można posypać zieleniną.

 

1.propozycja menu postu Daniela wg pięciu przemian




Jutro start!


Nasz Daniel zaczyna się tuż po pełni (idealna pora), ale w niskiej temperaturze, więc na początek  przekazuję przepisy na potrawy rozgrzewające:

Zupa jarzynowa
Marchew, seler, por, cebula, kapusta, pieprz, chilli, czosnek, kminek, cząber, sól, sos sojowy, odrobina kwaśnego, kurkuma, cukinia częściowo starta na drobnej tarce (zagęści),częściowo w kostkach jako ziemniaki. Możesz dodać paprykę czerwoną albo zieloną, kalafior, brukselkę, rzodkiewkę.

Propozycje w ciągu dnia:
Kawałki kalafiora gotowanego z solą i czosnkiem. Zmiksowany szpinak (trochę), podlej wrzątkiem, szczypta słodkiego (można stewię albo rozmoczone dwa zmiksowane daktyle) czosnek, pieprz, sól, sos sojowy, zredukuj, ponownie zmiksuj i masz sos szpinakowy. Dołóż pomidory w plasterkach, dodaj przyprawy: sól, kurkuma, odrobina kardamonu albo kolendry, pieprz, szczypiorek, sól

Marchewka z jabłkiem, kiwi, odrobiną startego imbiru (bardzo ogrzeje).

Marchewka z pomarańczą (wybierz kwaśną) - rewelacyjna sałatka – pomarańcza w kostkę, marchew starta.

Marchewka z winogronami czerwonymi albo białymi, pokrojonymi w połowy albo ćwiartki, plus kurkuma, pieprz, sól

- „Piramidka pięciu przemian" czyli uczta:
Pomidory, sól, odrobina octu balsamicznego - sosy podane będą osobno - kurkuma (szczypta), ogórek biały, pieprz, chilli, plastry pieczarek, sól, sos sojowy - odrobina, sałata albo inna zielenina - można układać warstwy, żeby się dobrze doprawiła. Można dołożyć paseczki papryki, ale drobne, ogórek kiszony, szpinak, co chcesz.
Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkim chętnym, jak i sobie powodzenia!

Wiola Grigorijew

Dziennik postu Daniela

Nie jesteśmy sami...: Post Daniela - Dziennik na żywo: Post Daniela od strony praktycznej Od jutra (27 maja 2013 r.) taki widok będzie szczególnie cieszył oko Nie ma co! Ostatnia zby...

Zimny maj? Zupy na rozgrzewkę + pasztet ze słonecznika





Zimny maj? - Zupy na rozgrzewkę

Zupa czosnkowa: Wrzątek, odrobina oleju, czosnek zgnieciony w prasce w dowolnej ilości, kminek cały i łamany, liść laurowy, sos sojowy, sól, potem odrobina - parę kropli cytryny, trochę kurkumy, olej, kluski z mąki i jajka, ewentualnie jeszcze chilli.  W naszym regionie (Żywiec) podają ją z też grzankami.

Zupa kminkowa jest odwrotnością czosnkowej – w której jest mało kminku, natomiast tutaj jest mało czosnku - można obie zakłócić mąką lub zasmażką z mąki, jeśli ich używamy albo podać saute. Kminkowa z grzankami to pycha.

Pyszny pasztet ze słonecznika

 - 1 szklanka namoczonego 2 doby (w lodówce) słonecznika

- 3/4 słoika zielonych oliwek - 175 gram

- kurkuma, oliwa ile chcesz

- odrobina suszonego czosnku

- chill-

- gałka muszkatołowa

Wychodzi kremowy.
Wiola Grigorijew

poniedziałek, 20 maja 2013

Oczyszczanie energetyczne





Oczyszczanie energetyczne

...Babcia siedzi z małym Jasiem w cukierni. Dziś dla Jasia wielkie święto. Ma dopiero 3 latka - siedzi samodzielnie, choć nogi dyndają wysoko powyżej linii podłogi. Łokcie ledwo sięgają przykrytego białym obrusem blatu stolika, na którym w całym majestacie swojej słodkości rozpostarła na kolorowym talerzyku swoje wdzięki świeżutka, pachnąca wanilią kremówka, w asyście butelki oryginalnej Coca - Coli.
Jaś przejęty sytuacją z namaszczeniem sięga małą rączką po widelczyk do ciastka i z wyrazem błogości w dziecięcych oczach wbija go w pulchne ciało kremówki....
Dziecko obserwuje ze zdumieniem, jak sztuciec zmienia się nagle w uruchomiony mechanizm katapulty...
Kremówka eksploduje, wyskakuje w górę jak z trampoliny, po czym opada na podłogę w mgnieniu oka, rozbryzgując się na niej w kleksy kremu i rozrzucając jak odłamki granatu kawałki francuskiego ciasta.
Obserwująca sytuację ukochana Babcia Jasia, zażenowana obrotem sytuacji i zwróconą na siebie i dziecko uwagą pozostałych gości lokalu, usiłując ratować sytuację schyla się natychmiast i błyskawicznie sprząta pole wybuchu, szepcząc do dziecka zdenerwowanym tonem: „Tobie to zawsze musi coś w nieodpowiednim momencie spaść ....!”.

Stop.
Koniec wczytywania programu.

Teraz tylko aktywacja i od tej pory mały Jaś, potem większy Janek i całkiem dorosły Jan zawsze w istotnej dla siebie i wymagającej odpowiedniego zachowania, wyglądu i manier sytuacji „wywali na siebie” co popadnie - zaplami spodnie sosem do parówek, poleje się kompotem, zrzuci na podłogę miskę z sałatką z łososia i ananasa, wszystko to na oczach zdumionej widowni, obserwującej, jak zupełnie bezpieczna, pełna relaksu, radości i dobrej atmosfery chwila nagle i bez powodu zamienia się w przysłowiowy Sajgon.

Błąd. Istniał, istnieje i będzie istnieć istotny, ważki powód, dla którego tak się dzieje i dziać będzie, aż do momentu oczyszczenia energetycznego, jeśli w ogóle ono nastąpi.

Każdy z nas, będąc Awatarą Wszechobecnego, żyjącego Jam Jest, od momentu wyjścia ze stanu spoczywania w Bogu - stanu bezosobowego istnienia – stanowi indywidualny, jedyny w swoim rodzaju i niepowtarzalny system z własną odrębną sygnaturą energetyczną, „aparatem doświadczania” w różnych wszechświatach, wymiarach i podwymiarach różnych aspektów istnienia, życia i wyrażania siebie.

Należałoby sądzić, że wychodząc z przysłowiowego „Raju” - stanu przebywania w absolucie - jesteśmy praktycznie pozbawieni doświadczeń inkarnacyjnych.

Nie do końca. Mamy przecież oprogramowanie przed oprogramowaniem.

Jak komputer.

Jak komputer ?

Nie! to komputer, Internet i inne „cudowne” wynalazki mają podobne oprogramowanie jak człowiek oraz inne inkarnujące istoty.

Oprogramowanie to nie nasz wynalazek.
Oprogramowanie to wynalazek ... Boga!
Genialny, prosty, skuteczny, automatyczny.
Mamy przecież pierwotną matrycę energetyczną, stanowiącą nasze początkowe status quo.
Są to zapisane programy podstawowe, programy na oprogramowanie, programy działające w nieskończoność, programy bazy, programy źródłowe, programy zabezpieczające, aktywujące i tak dalej.
Jesteśmy w każdej inkarnacji żywym systemem informatycznym, ewoluującym w każdej chwili wczytywania do niego jakiejkolwiek informacji.
Każda klątwa, przysięga, obietnica, każdy kontrakt karmiczny i cyrograf (tak!) - to jedno z doświadczeń 3D i nie tylko) a wczytane do tego systemu i aktywowane zaczynają działać.
Podobnie jak każde działanie kwantowe – czytaj: magiczne właściciela systemu lub innych obiektów działających na niego.

Ludzie mówią: „ale jak to, przecież komputer oprogramowujemy podłączając go do sieci, żeby działał, musi być włączony do prądu - musi być zasilany.

Słusznie.

My jesteśmy jednak o wiele bardziej samowystarczalni - wystarczają nam emocje.

W przypadku człowieka - żywego systemu ewoluującego na skutek wprowadzania do tego systemu danych i powstających w związku z tym procesem zmian w jego zawartości, w postaci przyjętych, zrozumianych i zapisanych doświadczeń i wypływających z nich wniosków, wystarczy zaledwie kilkanaście sekund, żeby wyryć w systemie, jak w kamieniu różne prawa, mechanizmy i zasady, które zaczynają nim rządzić, jak kremówka wzmiankowanym Jasiem.

I tutaj dochodzimy do sedna sprawy.

Czym jest oczyszczanie energetyczne ?

Oczyszczanie energetyczne jest procesem „formatowania naszego ludzkiego komputera”, który w trakcie swoich przygód i perypetii inkarnacyjnych nazbierał sporo różnego rodzaju instalacji w postaci nie tylko programów, ale także kopii, kalek, duplikatów, replik - podobnie zresztą jak komputer - stworzony na nasze podobieństwo.

Chcesz kopię - proszę bardzo ... kopiujemy... nawet gdybyś się pozbył programu matki, kopia i tak będzie działać,  mimo że sobie tego nie życzysz. Będziesz żeglować przez to życie i inne inkarnacje, jak przeciążony spamem i innymi niepotrzebnymi akcesoriami sterowiec, który ciągle ma problemy z nawigacją i utrzymaniem się w przestworzach - stare programy pilotażu wywołują ciągłe zbaczanie z kursu, trudności, niemożność wykonania niektórych niezbędnych ewolucji w przestrzeni, w której się porusza, mylą dane i są nieadekwatne do jego położenia.

Jak to wygląda w naszej praktyce?

Marnie.....

Mamy trudności finansowe - bo powtarzano nam w domu rodzinnym, że ciągle nie ma na nic pieniędzy.

Mamy nieszczęśliwe małżeństwo, bo słyszeliśmy całe dzieciństwo, że każda kobieta to k.... , a każdy facet zdradza żonę. Powielamy losy naszych rodziców i dziadków, podpinając się poprzez kontrakt inkarnacyjny pod ich karmę i obserwując, jak rozgrywają przydzieloną sobie rolę.

Żyjemy obciążeni klątwami i przekleństwami, a także innymi instalacjami energetycznymi o wyjątkowo dużej mocy, związanej z emocjami tych, którzy je rzucili na nas, naszą rodzinę, ród, klan, naród...

Żyjemy obciążeni instalacjami dnia codziennego, wczytywanymi na bieżąco poprzez każdą scysję, awanturę, pretensje, niechęć , strach, którym towarzyszą wyjątkowo silne emocje.

Jesteśmy ofiarami swoich własnych przysiąg składanych w różnych wszechświatach, wymiarach, podwymiarach, w różnym miejscu, czasie i okolicznościach, kiedy mówimy „zawsze” ,”nigdy” ,

„tylko z Tobą”, albo jeszcze lepiej „będę kochać tylko Ciebie” i deklarując w ten sposób coś, czego na ogół w ogóle nie jesteśmy w stanie wykonać, wbrew swojej obietnicy, a już na pewno nie jesteśmy w stanie wykonać wtedy, kiedy opcja się zmieni czyli w innych inkarnacjach.

Będąc inną Awatarą Jam Jest - inną wersją siebie, nie tylko nie chcemy, ale najczęściej w ogóle nie jesteśmy w stanie wykonać takich zapisów wczytanych w system - no bo jak wzięty biznesmen z Warszawy ma wykonać stare aspekty inkarnacyjne pochodzące z innej jego inkarnacji, skoro był wtedy odaliską w haremie sułtana?

Na pewno nie jest to możliwe.

Jest teraz kim innym, w sensie energetycznym to już inny system, w którym tłuką się i pobrzękują jakieś złomy i klamoty, nie dające mu normalnie funkcjonować. Jego życie z powodu starych, niemożliwych do zrealizowania zapisów nie toczy się normalnie.

Nie możemy ułożyć sobie życia z powodu różnego rodzaju subtelnych, ale skutecznych programów indywidualnych albo po prostu z powodu składanych kiedykolwiek w jakiejkolwiek inkarnacji ślubów czystości. Z każdym partnerem jest coś nie tak, każdy partner odchodzi albo odchodzimy my. Zawsze jest jakiś powód. Nie możemy sobie poradzić z problemem, bo jest rodzinną tajemnicą poliszynela, że jest on obwarowany jakąś abstrakcyjną dla nas klątwą, kiedyś przez kogoś na rodzinę rzuconą.

Oczyszczanie energetyczne jest procesem diagnozowania istniejących u określonego człowieka programów, zapisów i wszelkich wczytanych w niego instalacji energetycznych, odinstalowania ich, utylizacji odzyskanej w ten sposób energii i zwrotu tej energii do centralnego magazynu - źródła Planety lub .... naszego Universum.

Bardzo często - jeśli istnieje taka potrzeba - a zdarza się to nierzadko oczyszczanie energetyczne  jest procesem przekonwertowania pewnych zapisów i programów w systemie, ponieważ pochodzą one z całkiem innego wszechświata, całkiem innej opcji i nie tylko nie działają w opcji obecnej, ale nie można ich ani zmodyfikować, ani odinstalować, podczas gdy radykalnie zakłócają nam naszą inkarnacyjną pracę.

Wiola Grigorijew

 

wtorek, 7 maja 2013

Rozpoczyna się EPILOG WOJNY O DIETĘ


ROZPOCZYNA SIĘ EPILOG WOJNY O DIETĘ.

 
 
Zastanawiacie się pewnie, co i jak jeść. Nie przypisuję tego efektu rozterkom związanym z moją publikacją....
Wiem, że to sprawa lata, świeżych młodych roślin, które działają leczniczo - a odpowiednio przygotowane i podawane mogą wywołać piorunujący - pozytywny efekt - jak choćby osławiony i rozreklamowany przez Biblię Post Daniela, znany u nas jako ... dieta dr Dąbrowskiej - pomyłka - to nie  Pani doktor dieta - to dieta proroka Daniela, judajskich matuzalemów i Jana Chrzciciela - o czym każdy wie...
Post Daniela to stara, sprawdzona metoda przywracania ciału zdrowia i sprawności.
Stosując go, przyjmujemy tylko warzywa i niesłodkie owoce.
Węglowodany, białka, tłuszcze są zakazane.
Dlaczego ? Z prostej przyczyny - Post Daniela działa na organizm tak, jak olej na silnik - nie jest paliwem. Służy do konserwacji urządzenia.
Taką rolę głównie spełniają w naszej diecie warzywa i owoce - nie dają przecież kalorii - wystarczającej ilości cukrów stanowiących dla nas napęd.
Pełny obrót postu trwa, jak wiecie - doczytaliście pewnie o tym, jak Jan Chrzciciel żywił się 40 dni korzonkami i roślinkami - 42 dni czyli 6 tygodni.
Jest to czas, w którym ciało „przegląda” wszystko to, co wstecz, wyrzuca toksyny, pozbywa się najpierw tłuszczów, złogów, potem chorych tkanek - ponieważ już najdalej po 3 dniach od rozpoczęcia - u osób, które nigdy go nie praktykowały –  ciało przechodzi na odżywianie endogenne. Żołądek przestaje wydzielać soki trawienne - staje jak wyłączona elektrownia.
Pracują tylko jelita, trawiące warzywa i owoce.
W trakcie tego postu dochodzi do wyczyszczenia ustroju na poziomie komórkowym.
Ponieważ z zewnątrz nie wchodzą do ustroju żadne składniki odżywcze - ciało zmuszone odżywiać się - zjada tłuszcz, chore tkanki i co najważniejsze buduje nowe według prawidłowej matrycy genetycznej.
Jeśli w stawie jest zmiana - w trakcie postu następuje zużycie chorych tkanek - ciało zjada je - potem odbudowuje nowe - zdrowe.
I tak ze wszystkim.
Jak jeść w trakcie tego postu? Stosownie do tego, czy wam zimno czy ciepło - albo więcej albo mniej surowizny.
Jest lato, sprzyja więc jedzeniu surowego, jednak kierujcie się odczuciami, żeby nie doprowadzić do wychłodzenia lub przegrzania ustroju.
Co jeść?
Oczywiście, można multum surówek...
Jednak można także to samo, co zawsze ... tylko bez zakazanych białek, tłuszczów, nabiału, mięsa, kawy, alkoholu, herbaty, yerba mate ...
Taka sama pomidorowa, tylko z cukinią w roli makaronu - bez dodatku olejów.
Taka sama papryka duszona tylko .. . na samej wodzie, sos zredukowany na wodzie, brokuły polane sosem własnym zrobionym z ... brokuła rozgniecionego, z czosnkiem, zmiksowanego z wodą...
Taki sam żurek z cukinią w roli kostek ziemniaków, bez oleju, smażonej cebulki - na wodzie - można puścić wodze wyobraźni – wszystko da się zrobić. W trakcie tego postu następuje proces prezentacji objawów - ich zaostrzenia - potem znikają albo w przypadku ciężkich chorób redukują się radykalnie.
Ciało radykalnie się odmładza - efekt widoczny gołym okiem już po dwóch tygodniach postu.
Nie musicie robić go w całości - na co nie każdy jest w stanie się zdecydować, a nawet jeśli się zdecyduje, że wytrwa.
Możecie zrobić „kawałek”.
Każdy kawałek takiego postu jest cenny - odkwasza, reguluje, przywraca prawidłowe procesy podziału komórkowego, przywraca naturalne procedury - na ogół po takim poście mamy z głowy nałogi pod warunkiem, że nie postanowimy sprawdzić, czy jeszcze je mamy.
Post Daniela to leczenie radykalne.
Zmienia stan psychiki.
Ciało produkuje endorfiny, w głowie jak na pozytywnym „haju”.
Wycisza, konsoliduje, centruje świadomość.
W ciele powstaje „stan błogosławionej ciszy”.
Post Daniela nie jest jednak jedyną sensowną opcją dla człowieka, który chce wykorzystać lato - porę „ognia” ,żeby spalić to, czego chce się pozbyć.
W naszym klimacie trudno jest normalnie żywić się wg zasad diety witariańskiej - nie wiemy też na pewno, jak to jest z naszą genetyką - puste puzzle DNA wskazują na to, że ktoś bawił się naszymi genami i zostawił nam w DNA informację o swoich psotach ....
Nie wiemy więc tak naprawdę, czy jesteśmy genetycznie „surowo – żerni”, jak się powszechnie sądzi - czy też dostosowano nas do jedzenia gotowanego w jakiejś części.
Na pewno gotowanie to dodawanie yang w zimnym klimacie - żeby nie doszło do szybkiego wyziębienia systemu i wszystkich tego skutków.
Można jednak świetnie wykorzystać maksimum witariańskich elementów diety właśnie w lecie i wczesną jesienią.
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby włączyć maksimum surowych składników do naszego menu.
Normalnie w zimnych porach roku proporcje wynoszą 60 % gotowanego do 40 % surowego.
W czasie ciepłych pór odwrotnie - 60 % surowizny - 40 % gotowanego.
Jednak kiedy jest bardzo gorąco, ciało samo mówi - stop! Dawaj zimne .....! Za gorąco...!
Zwracajcie uwagę na to, co mówi wam ciało - jeśli wciąż Wam zimno i macie tendencję do zaziębiania się - nie chłodźcie się za mocno, nawet latem, bo skutki mogą być opłakane...
Pamiętajcie też o tym, że chłód spowalnia metabolizm, a ciało musi pracować, przemieniać przyjętą materię w swoje tkanki - musi do tego otrzymać potrzebne ciepło.
Pora letnia jest więc doskonałym okresem do radykalnej poprawy zdrowia, dowitaminizowania się, naturalnego dowozu potrzebnych mikroelementów, totalnego sprzątania ustroju, łatwego i przyjemnego - także z powodu niskich kosztów tego przedsięwzięcia - wyleczenia się ze wszelkich nękających ustrój chorób.
Jest to także okazja do darmowego liftingu, liposukcji, odsiwienia, usunięcia rozszerzonych naczynek i innych estetycznych dolegliwości.
O linii ciała nie wspominam - wszystkie diety cud mogą się bujać.
Po prostu 18-tka i witaj Świecie!
Jedyna sensowna dieta, to dieta polegająca na tym, że jemy to, co mamy jeść- żeby być zdrowym. Post Daniela jest tutaj ogromną pomocą dla osób, które rozsądnie rezygnują z dobijania się w chorobie chemicznymi lekami wywołującymi często takie spustoszenia w ustroju, że bilans leczenia jest dla chorego ujemny.

Życząc Wam stanu samadhi w trakcie - a nie jest to niemożliwe - post ten wpływa bowiem kapitalnie na stan świadomości - sama czekam, aż zrobi się cieplej i ... odpalamy!

Pozdrawiam Was

Wiola Grigorijew

 

 

 

 

sobota, 4 maja 2013

Piękny przekaz i obraz dla Wioli od Anilalah

 
 
 
 



Tkająca ze swoich włosów swój Ogród Życia... serce wypełniające się Miłością, Miłością swego serca i życia... Ogród Serca w którym Motyle wznoszą energię Twego życia na ziemi dodając jej lekkości oraz szybkości... pozwalają dokonać zmian i sprawić by Twoje Słońce zaświeciło własnym blaskiem, Twoje Słońce i Twoje Serce w Ogrodzie Twego Życia utkanego z własnych włosów miłości ale przede wszystkich Wolności... wolności która jest delikatna acz wytycza jasne i pewne granice w których odnajdujesz Siebie by Tkać w Swoim Ogrodzie Serca, Tworzyć życie pełne odczuwania siebie. Otulana Miłością swoją i Miłością pięknych Świetlistych Istot.
Z Miłością dla Wioli Anilalah

AWANTURA O DIETĘ...






Awantura o dietę

Trwa nieustannie - torpedują nas nonsensownymi rewelacjami o tej czy tamtej diecie, mającej zdziałać już nie cuda, ale nie wiadomo co .

Nowe diety - kosmiczne, niebotyczne, uwalniające od wszystkiego , czyniące bosko pięknym, nieśmiertelnym i wiecznie zdrowym nowe odkrycia nowych Mesjaszy są po prostu świetnym sposobem na totalny drenaż kieszeni i tak już nieźle zubożonych przez decydentów tej planetki ludzkich owiec.

Na tym nie koniec - trzeba od nas wyciągnąć jeszcze jakieś pieniądze i jeszcze - Midasowi złota zawsze mało - etap, na którym pozostanie tylko ze swoim złotem jeszcze nie nadszedł.

W Afryce musi umrzeć z głodu z powodu niedożywienia i wyrzucania setek tysięcy ton żywności jeszcze kilkadziesiąt milionów ludzi.

Z niedożywienia potrzebnymi składnikami i przejedzenia kaloriami musi paść w Europie część pogłowia.

Ameryki komentować nie będziemy - każdy zna efekt „falującej pupy" co trzeciej Amerykanki - w Anglii, jak widziałam, też 3 osoby na 10 nie są otyłe.

Trzeba nas zdepopulować - każdy środek jak u Machiavellego jest dobry, żeby osiągnąć cel- Afryka ma nie jeść, żeby ludzie umierali, Europa, Ameryki i już nawet Australia mają jeść i padać z przejedzenia i od toksykacji - Azję się po prostu bezwzględnie truje (vide Chiny i inni), Australia zaczyna być poligonem takim jak Ameryki. Fajny plan!

Kiedy już owiec jest mało, można je eksterminować, terroryzować, robić im strzyżenie, obozy koncentracyjne, jednym słowem można nimi łatwo i przyjemnie rządzić, żeby zaspokoić swój głód władzy, chciwość dóbr, karmić swój sadyzm, poczucie wyższości i pogardę dla innej istoty - kimkolwiek jest, i w końcu łatwo podrzynać i ....... jeść.

Ogłupione, strute, źle karmione, zatoksykowane, nie będą się bronić - zła dieta powoduje bowiem nie tylko skutki na poziomie fizycznym - ciało jest przecież genialnym holistycznym systemem.

Całość reaguje na każdy pozytywny impuls - całość odczuwa każde negatywne działanie.

Jesteśmy Jam Jest ubranym w suknię warstwową - składającą się z poszczególnych ciał - duch Jam Jest, Dusza czyli „osobowość" Ducha w postaci programów, karmy, całego złożonego systemu elementów (np. niedomkniętych aspektów z poprzedniej inkarnacji, które pobrzękują i przeszkadzają jak złom przemieszczającemu się z inkarnacji w inkarnację obiektowi i dają efekt nie usuniętych z kostek nóg łańcuchów. Mamy ciało mentalne, emocjonalne, uczuciowe, powierzchniową energię - czyli aurę.

Cały system. Cały ten system reaguje na wprowadzaną do niego energię czyli .... dietę.

A diety mamy różne - kiedyś zbiorowe szaleństwo ogarnęło ludzi w związku z dietą Diamondów - wszyscy chudli - kosztem układu pokarmowego i nie tylko.

Dieta przewidziana była na klimat Kalifornii- wszyscy zajadali się więc owocami - także w Polsce i Europie - marznąc nieziemsko z powodu braku ciepła, owoce, jak wiemy, wychładzają i nie nadają się do jedzenia jako podstawowe posiłki tam, gdzie jest zimno albo konkretna osoba ma braki yang - jest wychłodzona i jest jej zimno, cieknie nos, ma na sobie dwa swetry, ciągłe przeziębienia, bladość, słabość charakteru i emocji, spowolnienie, wycofanie, brak decyzyjności - jest tego więcej.

Do tego Diamondowie wymyślili sobie - o zgrozo - że najadać należy się wieczorem - kiedy żołądek i układ pokarmowy kończy swoją dzienną pracę - pożywienie zalega, przechodzą do układu składniki toksykujące i składniki, które powinny zostać wydalone, ponieważ standardy tego wymagają.

Nie powinniśmy jeść po godzinie 17 (minimum żołądka przypada na porę 19 - 21) - u Diamondów wtedy dopiero zaczynało się przygotowanie do uczty.

Podobnie działają - nie wchodząc w szczegóły inne cudowne diety - odwadniają zamiast odtłuszczać) - ale kosztem pozbawienia nas potrzebnych składników i kosztem toksykacji i spożywania tego, co rujnuje na ogół zdrowie.

Krążą też dietetyczne legendy - ich ofiarą są niewinne ziemniaki, które wcale nie są wysokokaloryczne - po prostu jedzone są w połączeniu z mięsem i innym białkiem -dochodzi wtedy do konfliktu trawiennego - inne enzymy muszą strawić ziemniaki, a inne – węglowodany, jeszcze inne - kaskadowo obrabiają białka, ponieważ jako rasa nie mamy w zestawie genetycznym puryn - którymi mięsożercy przerabiają tkankę mięsną na własną. W tej sytuacji trawienie wygląda jak wojna - wojownicy walczą o wygraną kosztem nadwagi, zatrucia organizmu , powstawania złogów w ciele i przebiałkowania.

Efektów komentować nie będziemy - wszyscy widzimy je na co dzień - bóle głowy, łuszczyce, alergie, itp. Można zrobić cały katalog - który stał się standardem.

Więc jak to jest z dietą homo sapiens ?

Dlaczego mimo rzekomych usiłowań nie można dla nas znaleźć odpowiedniej diety ?

Odpowiedź jest prosta.

Władcom nie opłaca się zdrowie rasy.

Oznacza ono bowiem koncentrację, zdolność relaksacji, szybką regenerację, młodość, sprawność, bystrość umysłu, dobroć, empatię, spokój i ... pokojowe nastawienie do innych istot typowe dla naszej rasy.

Człowiek jest świetlistą Istotą, pokojową, rozwojową i empatyczną.

Zdrowy - jako rasa przejmie władzę nad sobą w swoje ręce i będzie się pokojowo i duchowo rozwijać. Nikt nim „nie porządzi" i nie zmanipuluje.

Dlatego nie na rękę archontom tej planety zdrowa dieta.

Oni potrzebują nędznego strzępa człowieka - tchórzliwego, zdemolowanego dietetyczną i chemiczną kampanią eksterminującą rasę. Otrutego fluorem i w związku z tym potulnego i służalczego, ztoksykowanego litem (Amerykanie planują litować wodę) - ofiarę chemicznej lobotomii , ogłupioną i otępioną bromem, i dobitą jak zdychający koń batem śmiercionośnymi szczepionkami.

Cała Europa i Unia od nich odchodzą, znosząc nakaz szczepień obowiązkowych - nasi kochani polscy patrioci w rządzie zadbali ostatnio o bezpieczeństwo narodowego zdrowia, wprowadzając taki nakaz - mogą przyjść do Ciebie z giwerą, jak w wierszu Broniewskiego i Cię zaszczepić - jak będziesz nieposłuszna/y. Myślą za Ciebie ...... wbrew Konstytucji - poczytaj - ciekawa lektura.

No i na koniec argument koronny – kiedy zastosujesz zdrową dietę, ciało powoli usunie wszystkie chorobowe objawy - system wróci do równowagi.

Będziesz zdrowa/y .......

Co wtedy z lekami ?

Komu je będą sprzedawać, żeby zarobić ?

Im nie odpowiada dawny chiński system, w którym lekarz był od czuwania nad tym, żeby nikt się nie rozchorował - jak miał pecha i dotyczyło to arystokracji albo innych vipów - tracił w takim wypadku publicznie życie.

To nie daje kasiory - nie ma jazzu.

Więc jaka dieta ?

Po pierwsze, zgodna z genetyką: jesteśmy roślinożercami - jemy nasiona, orzechy, owoce, rośliny - ich liście i korzenie.

Nasza genetyka nie przewiduje nabiału - człowiek 2 mln lat temu wbrew dubom smalonym, którymi nas karmią - nie jest dostosowany do jedzenia nabiału poza mlekiem matki, którym może być dokarmiany do 4 roku życia.

Mleko wszelkich innych ras ma inne białka, inne tłuszcze, inne cukry. W przypadku krowiego, które ma mniejsze cząstki, w dodatku jest po pasteryzacji, gotowaniu, homogenizacji dochodzi jeszcze do ich obkurczenia - powstaje taka sytuacja, że te niestrawione cząstki wchodzą przez jelito mające postać siatki - ponieważ są mniejsze niż jej oczka i są „przepuszczane".

Wystarczająca ilość przyswajanego przez nas białka znajduje się w roślinach - jest go tam 200 % w stosunku do naszego zapotrzebowania.

Z powodu braku możliwości trawiennych jest to poważne obciążenie dla ustroju, silny alergen i czynnik chorób zwyrodnieniowych.

Raporty światowej Organizacji Zdrowia biły na alarm z powodu skutków spożywania nabiału, ale o tym cicho sza - niech jedzą, płacą, chorują, płacą za leki, cacy ...... interes się kręci.

Podobnie z mięsem - którego tak naprawdę nie możemy bezpośrednio strawić - wg raportów WHO jest silnym - najsilniejszym bodaj alergenem - zjedzenie mięsa - które nie jest surowe, powoduje leukocytozę krwi już po 30 minutach.

Dlaczego na surowe tak nie reagujemy ?

Mamy genetykę ustawioną na te 5 -10 % .... ale nie ciesz się, że możesz je jeść - jest to po prostu mechanizm tolerancji wszelkich żuczków, robaczków, jaj, niewielkich mieszkańców większych roślin, które człowiek zjadał w naturze, nie zauważając że tam są - łącznie z robaczkami w owocach.

Błeeeee ............ ???????)

Tak właśnie jest i koniec - masz genetykę na tolerowanie robaczka w jabłku, a nie na zjadanie swoich Braci Mniejszych ........ CZŁOWIEKU !!!!

Co do jajek - mamy tolerancję na białka w nich zawarte, ale tylko na spożywane ich w niewielkiej ilości 2-3 sztuki tygodniowo - tu Klasyczna Szkoła Wiedeńska i Medycyna Naturalna a także Chińska są zgodne.

Szacowna Medycyna Konwencjonalna kiwa protekcjonalnie głową ... szkoda, że nie częściej .

Człowiek jako rasa może więc jeść wszystko to, co wegańskie.

Nasiona, orzechy, warzywa, rośliny, owoce, odrobinę jajek.

Osobny problem stanowi soja, którą byli mięsożercy usiłują zastąpić mięso - od 4 tysięcy lat jest w Azji karmą dla zwierząt i nie stosuje się jej w diecie poza sfermentowaną postacią (tofu i sosy sojowe).

Zawiera izoflawonidy - działające u człowieka jako blokery przyswajania białka - efektem spożywania soi (obrobionej dodatkowo w różnej postaci chemicznie – np. kotlety) następuje zablokowanie przyswajania białka przez ustrój na kilkadziesiąt godzin.

Istotne są pory posiłków – najbardziej optymalnie jest jeść od 7.30 rano do 16. - siedemnasta to już ostateczna granica niejedzenia.

Istotna jest temperatura posiłków - w naszym klimacie powinniśmy jest dwa posiłki gotowane.

w warunkach, kiedy ustrój jest przegrzany, jest lato, jest ciepło, generalnie jest nam za gorąco i musimy się schłodzić możemy oczywiście jeść i pić rzeczy chłodne.

Rujnujący ustrój cukier (odsyłam was do książki Williama Dufty – „Sugar blues" (nota bene - męża wielkiej filmowej gwiazdy początków XX wieku Glorii Swanson) -zastąpić miksem z daktyli, z którego można robić cuda, marmolady, farsze, ciastka itp.

Kawa jest najniżej wibrującym składnikiem pokarmowym - totalnie przegrzewa, atakuje pęcherzyk żółciowy, demineralizuje w duecie z cukrem.

Medycyna vibroniczna zaleca odstęp pomiędzy podawanymi kulkami z zapisem prawidłowej wibracji a kawą - co najmniej 2 godziny.

Nie dotyczy to żadnego innego składnika pokarmowego!

Kakao, skoro nie jest raw  - to rzadko.

Rozmaitość dietetyczna to nie kipisz w lodówce i jedzenie wszystkiego ze wszystkim jak popadnie.

To jest urozmaicenie sezonowe.

Zmieniają się sezony - zmienia się dieta - jemy to, co jest w naturze - jesteśmy z nią kompatybilni.

Unikamy takich składników jak cytrusy i banany nie tylko z powodu zimnego klimatu.

Są koszmarnie zatoksykowane środkami konserwującymi je, żeby dotrwały i ... żeby nam dodatkowo dokopać zdrowotnie.

Dochodzi do tego, że dodaje się do jedzenia nanocząstki rezonujące z aparaturą Haarp do robienia pogody i rozwalania nam zdrowia.

Światowy spisek żywnościowy święci triumfy, spora część stada się cieszy ......... meeeeeeeeee........ na coś trzeba umrzeć meeeeeeeee ......... jakie dobre chipsy o smaku boczku z cebulą  - tablica Mendelejewa.

Alkohol denaturuje białko . .. sami rozumiecie, co to dla nas oznacza - można pić czerwone wino - 1 lampkę dziennie - alkoholu używamy rzadko - od czasu do czasu.

Na ile to możliwe kupujemy ekologiczne jedzenie i żywimy się tym, co w promieniu 100 km - prawo miejsca pobytu - to dla mnie najlepsze, co rośnie tam, gdzie jestem.

Siostro - Bracie ... pamiętaj - cokolwiek zgrzeszyliście przeciw sobie ...nieważne. Nawracaj do prawidłowych genetycznych procedur żywienia się - niezależnie od odstępstw, słabości, grzeszków.

Stare nawyki dają popalić - więc zastosuj taką taktykę - taktykę uważności.

Nie przejmuj się minionymi stratami, tym co było - wyznacz sobie długofalowy plan działania ... w celu powrotu do całkowitego zdrowia i młodości - która wróci w wyglądzie i nie tylko ... nawet nie zauważysz kiedy.

Pozdrowienia  - Wiola Grigorijew

 

piątek, 3 maja 2013

SEN O ... ŚNIE








Sen o śnie...

Sezam Pierwszej Istoty - zwanej Boskim Jam Jest, Bogiem, Demiurgiem i jak tam jeszcze zawiera nieskończoną ilość skarbów dla wszystkich stworzonych przez Niego istot. Są w nim doskonałe warunki genetyczne, piękne ciała, wielki duch, bezgraniczne uczucia, rozpiętość emocji i wiele innych szlifowanych brylantów. Są doskonałe warunki w różnych środowiskach do rozwoju takiej a nie innej formy świadomości i kultywowania tego rozwoju poprzez doświadczenia ciała. Idealnego, pięknego perpetuum mobile. Wszechstronnego, elastycznego w każdym kontekście tego słowa. Dając nam genetykę, nasz Kreator dał nam mechanizmy do jej realizowania poprzez dietę, odpoczynek, relaks, zabawę i sen......                               

Nie na darmo sen ma swojego Anioła - Morfeusza. Nawet nasze wczasy pomiędzy kolejnymi inkarnacjami - spacer poprzez bramę błogosławionej śmierci do bramki nowych narodzin rozdziela Sen Duszy.

Jak to jest, że współcześnie nie przywiązuję się wagi do snu, a o ludziach wcześnie kładących się spać mówi się pogardliwie, że chodzą spać z kurami ...

Zauważcie, że starsi ludzie, którzy praktykują wczesne zasypianie i wczesne wstawanie, cieszą się dobrym zdrowiem, mimo wielu przeciwności losu, z jakimi przyszło im się mierzyć - przeszli wojnę, biedę, często głód, o indywidualnych, inkarnacyjnych perypetiach każdego z nich nawet nie wspomnę.

Jak to jest, że nie mają cieni pod oczami, nie używają korektora, make up-u i pomimo morderczo trudnego i pracowitego  życia - zwłaszcza ludzie wsi cieszą się ogromną witalnością i dobrym zdrowiem ...?

Odpowiedź brzmi cicho, bezszelestnie, spokojnie i spoczywa w  ... ciemnościach.

To ulubieńcy Boskiego Morfeusza - praktykują wczesny sen i poranne wstawanie.

Podli Demiurgowie i kreatorzy tego świata podstępnie odebrali nam sen - zabierając nam zdrowie za pomocą chytrego podstępu - dali nam zabawki na czas, kiedy powinniśmy spać, żeby odebrać nam moc.

Mamy więc telewizję, video, radio, wszelkie imprezy nocne.

Dyskoteki, lale, bale - wszystko w nocy.

Zajęli nas w dzień do granic możliwości a na noc zamiast snu podsunęli nam ... czuwanie.

Ponieważ oni wiedza, że sen, przyporządkowany do przemiany wody, której głównymi narządami są nerki i pęcherz moczowy, jest strategiczną procedurą regeneracji systemu.

Nie tylko - od tego, kiedy i jak długo śpimy, zależy  nasze zdrowie.

 

Opowiada się nam więc bajki o tym, że człowiek powinien spać co najmniej 8 godzin, wciska  do głowy szacowne duby smalone i androny o tym, że jak spać i nie możesz, to bierz melatoninę. (Wątroba rozchwiana, Kochani  wątroba ..., która strajkuje, bo jest zbyt pobudzona albo działaniem, albo emocjami, albo dietą, albo - elektrycznymi kuromysłami produkującymi magnetyczny i elektryczny smog, włączonymi cały dzień i noc i gadającymi do nas nieustannie - o reakcji tkanek ciała na ten smog opowiem Wam, ale nie dzisiaj).

Jaka jest prawda o śnie ?

 Ano taka :

Człowiek ma genetykę ustawioną na potrzebę odreagowywania i regenerowania ciała poprzez sen.

Każdy sen trwający więcej niż 8 godzin obniża witalność - TAK !

Żaden sen rozpoczynający się po godzinie 21. w zimie i po godzinie 21.30 w lecie ( czas letni ) nie jest snem wystarczająco regenerującym system.

HOWGH !!!!!

 W czasie pomiędzy 21. a 23. wieczorem w zimie i 21.30 a 23.30 w lecie w ciele naszym zachodzi jedyny w swoim rodzaju proces - proces regeneracji wszystkich płynów tkankowych - lekkich i ciężkich - regeneruje się więc nie tylko krew, regenerują się płyny nerkowe, płyny mózgowe, rdzeniowe, limfa i co tam jeszcze mamy - możemy wyliczać, ale to strata czasu.

Nasze warunki genetyczne powodują to, że regeneracja ta zachodzi tylko i wyłącznie o tej porze i to podczas snu....

W tej sytuacji nie muszę Wam podsuwać wniosków - każdy sen nocny (nie mówię o wątrobowej 20-minutowej drzemce między 13. a 15., podczas minimum wątroby) o innej porze jest w zakresie tego procesu nieskuteczny.

Co więc zrobić ?

Po pierwsze przestawić się.

Jak ?

Przyzwyczajone do patologicznej równowagi i procedur ciało strajkuje, nie chce spać wieczorem, nie chce budzić się rano. Są dwie metody - pierwsza - wywołujemy kryzys - kładziemy się jak zwykle, jak damy z fraucymeru Marie - Antoinette – późno, ale zmuszamy ciało, żeby wstało o 5. rano.

Ta metoda powoduje, że po najdalej trzech dniach bierzemy je (ciało) „na zmęczenie” i ono po prostu, jak małe dziecko, przypomina sobie właściwą procedurę, i zasypia.

Druga polega na przesuwaniu pory udawania się do łoża codziennie o np. 10 minut.

Też działa i jest mniej inwazyjna.

Jaki skutek osiągamy w ten sposób?

Po pierwsze : ciało śpi i regeneruje płyny tak jak powinno - co radykalnie poprawia sytuację lewej nerki, która musi być wyspana szczególnie, jak nie - to słabuje. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że kombinacja słabości żołądka (zapalenie żołądka) wywołana konsumpcją słodyczy i kawy  ze słabością lewej nerki wywołaną dodatkowo brakiem snu daje ....... paradontozę.

Po drugie: radykalnie zmieniają się emocje i uczucia - sprawdźcie sami - pojawia się pogodny nastrój, poczucie radości.

Ja sama doświadczyłam początkowo, jak mi się wydawało, dziwnego zjawiska - było „jaśniej”, miałam wrażenie, że jest więcej światła.

Po trzecie: jesteśmy bardziej witalni, piękni, znikają po jakimś czasie widzialne gołym okiem skutki rujnującego system braku snu .. o właściwej porze.

A TERAZ ZAPRASZAM WAS NA IMPREZĘ O 24. ......

Dlaczego was na to namawiam ? Przecież kilka linijek wyżej pisałam, że to ZAKAZANE ...

Kto poznał wszystkie zasady, może złamać każdą - tak mówi chińskie przysłowie.

Otóż moi drodzy, człowiek MUSI spać tylko w tym właśnie czasie, co oznacza, że jak się wyśpi to ... może balować do rana na imprezie albo ... w łożu.

Sen o właściwej porze przywraca libido, zwłaszcza działa to u kobiet- niewyspane kobiety nie mają libido - taki jest mechanizm, koniec i kropka.

Nie ma na to rady - dlatego współcześnie mamy wszystko zamiast dającego bliskość seksu z kochanym człowiekiem.

Wystarczy pospać trochę (sprawdźcie co będzie po 30 dniach), a doświadczycie.

 

ŚPIJCIE ZATEM SŁODKO I W DOBRYM TOWARZYSTWIE POMIĘDZY 21. A 23. W ZIMIE I 21.30 A 23.30 W LECIE. NIE DAJCIE SIĘ OGŁUPIĆ DRANIOM OFERUJĄCYM WAM NASENNE LEKI ZA DUŻE PIENIĄDZE WPŁACANE DO ICH KIESZENI.

JEŚLI BĘDZIECIE MIEĆ TRUDNOŚCI Z ZASYPIANIEM, ZAPARZCIE FILIŻANKĘ NAPOJU Z SERDECZNIKA, KRWAWNIKA I KWIATU GŁOGU - PO ŁYŻECZCE - USPOKOI SERCE, OBNIŻY CIŚNIENIE, UŁATWI ZASYPIANIE.

Pamiętajcie - wielkie damy - wielkie piękności spały przed wyjściem na bal co najmniej od 20., jak zajrzycie do literatury trochę mniej współczesnej - przeczytacie - Scarlet O'Hara i jej ferajna przed wyjściem na bal .... położyli się spać.

Sławna generałowa Aleksandra  Zajączkowa, która mając 91 lat wyglądała na świeżą trzydziestkę i była powodem wielu śmiertelnych zejść pojedynkujących się o nią 20-letnich młokosów, chodziła spać o zmierzchu, wstawała o świcie, kąpała się w lodowatej wodzie i zaraz po porannym wstawaniu wychodziła na godzinną pieszą przechadzkę. O tym, że była wegetarianką, nawet nie wspominam, bo prawie każdy to wie.

Piękna sportsmenka XVII wieku i nie mniej znana piękność - i metresa francuskich królów       (najpierw ojciec, potem jego młodszy od swej kochanki o ponad 20 lat syn - Henryk II de Valois) wstawała codziennie między 5. a 6. rano, jeździła konno godzinę, pływała, potem śniadanie i drzemka - budziła wściekłość swoich obserwatorek i wrogiń - piękna, świeża, jak czerwcowa róża, nie używała kosmetyków - nie robiła popularnego wówczas grubego makijażu - uważała, że niszczy cerę. Była olśniewająca i .... rozdawała karty w polityce i miłości.

Kładźcie się spać .... o tej porze.

Wygaście wszystko - wątroba potrzebuje wtedy (całe ciało zresztą też) ciszy i ciemności.

Posiłkujcie się początkowo naparem jak wyżej, jeśli trzeba.

Nie oglądajcie tv i nie stymulujcie mózgu żadnymi andronami, łomotem filmów akcji, Internetem i komputerem - w zasadzie godzinę przed snem powinniśmy się wyciszać - wiem, że to trudne, sama jadę z Wami na FB ile wlezie, potem nagły odwrót ... mam 1 metr do łóżka.

Jeśli budzicie się o 3.-.4. rano ... to TAK MA BYĆ !

Rano tez można brać kąpiel, czytać, gotować - wystarczy czasu na odpoczynek przed wyjściem do pracy - możecie robić wszystko .....

Tylko nie budźcie śpiących o patologicznej porze sąsiadów ....  Oni nie wiedzą, co czynią.

Jeśli z jakichś powodów nie możecie się położyć jak trzeba, NIE DENERWUJCIE SIĘ, BO JESZCZE BARDZIEJ SOBIE SZKODZICIE - NAWRACAJCIE DO PRAWIDŁOWEJ PROCEDURY.

NIE POPEŁNIAJCIE ZBRODNI NA DZIECIACH - KONSEKWENTNIE WYEGZEKWUJCIE ,ŻEBY SPAŁY KIEDY TRZEBA  - potem same wybiorą - matrix albo zdrowie - teraz Wasz ruch.

Wiedzcie - człowiek potrzebuje tyle snu .... ile go potrzebuje, żeby zregenerować system, jeśli śpi o wskazanej porze, potrzebuje go o wiele mniej i nie jest to bezsenność lansowana przez niedouczonych lekarzy prymitywnej europejskiej szkoły wiedeńskiej .... leczącej .... „syfa pudrem”, czyli objaw zamiast przyczyny.

Kłaniając się Wam nisko i dziękując za to, że poświęcając chwilę uwagi temu tematowi, poprawiacie zdrowie .... Boga i jego Universum jako Jego Aspekty, życzę wam ... słodkich i kolorowych snów  (za te kolory podziękujcie wątrobie).

Całusy  - Wasza Wiola Grigorijew