Awantura o dietę
Trwa nieustannie - torpedują nas nonsensownymi rewelacjami o
tej czy tamtej diecie, mającej zdziałać już nie cuda, ale nie wiadomo co .
Nowe diety - kosmiczne, niebotyczne, uwalniające od
wszystkiego , czyniące bosko pięknym, nieśmiertelnym i wiecznie zdrowym nowe
odkrycia nowych Mesjaszy są po prostu świetnym sposobem na totalny drenaż
kieszeni i tak już nieźle zubożonych przez decydentów tej planetki ludzkich
owiec.
Na tym nie koniec - trzeba od nas wyciągnąć jeszcze jakieś pieniądze
i jeszcze - Midasowi złota zawsze mało - etap, na którym pozostanie tylko ze
swoim złotem jeszcze nie nadszedł.
W Afryce musi umrzeć z głodu z powodu niedożywienia i
wyrzucania setek tysięcy ton żywności jeszcze kilkadziesiąt milionów ludzi.
Z niedożywienia potrzebnymi składnikami i przejedzenia
kaloriami musi paść w Europie część pogłowia.
Ameryki komentować nie będziemy - każdy zna efekt „falującej
pupy" co trzeciej Amerykanki - w Anglii, jak widziałam, też 3 osoby na 10
nie są otyłe.
Trzeba nas zdepopulować - każdy środek jak u Machiavellego
jest dobry, żeby osiągnąć cel- Afryka ma nie jeść, żeby ludzie umierali,
Europa, Ameryki i już nawet Australia mają jeść i padać z przejedzenia i od
toksykacji - Azję się po prostu bezwzględnie truje (vide Chiny i inni), Australia
zaczyna być poligonem takim jak Ameryki. Fajny plan!
Kiedy już owiec jest mało, można je eksterminować,
terroryzować, robić im strzyżenie, obozy koncentracyjne, jednym słowem można
nimi łatwo i przyjemnie rządzić, żeby zaspokoić swój głód władzy, chciwość
dóbr, karmić swój sadyzm, poczucie wyższości i pogardę dla innej istoty -
kimkolwiek jest, i w końcu łatwo podrzynać i ....... jeść.
Ogłupione, strute, źle karmione, zatoksykowane, nie będą się
bronić - zła dieta powoduje bowiem nie tylko skutki na poziomie fizycznym -
ciało jest przecież genialnym holistycznym systemem.
Całość reaguje na każdy pozytywny impuls - całość odczuwa
każde negatywne działanie.
Jesteśmy Jam Jest ubranym w suknię warstwową - składającą
się z poszczególnych ciał - duch Jam Jest, Dusza czyli „osobowość" Ducha w
postaci programów, karmy, całego złożonego systemu elementów (np. niedomkniętych
aspektów z poprzedniej inkarnacji, które pobrzękują i przeszkadzają jak złom
przemieszczającemu się z inkarnacji w inkarnację obiektowi i dają efekt nie
usuniętych z kostek nóg łańcuchów. Mamy ciało mentalne, emocjonalne, uczuciowe,
powierzchniową energię - czyli aurę.
Cały system. Cały ten system reaguje na wprowadzaną do niego
energię czyli .... dietę.
A diety mamy różne - kiedyś zbiorowe szaleństwo ogarnęło
ludzi w związku z dietą Diamondów - wszyscy chudli - kosztem układu pokarmowego
i nie tylko.
Dieta przewidziana była na klimat Kalifornii- wszyscy
zajadali się więc owocami - także w Polsce i Europie - marznąc nieziemsko z
powodu braku ciepła, owoce, jak wiemy, wychładzają i nie nadają się do jedzenia
jako podstawowe posiłki tam, gdzie jest zimno albo konkretna osoba ma braki
yang - jest wychłodzona i jest jej zimno, cieknie nos, ma na sobie dwa swetry,
ciągłe przeziębienia, bladość, słabość charakteru i emocji, spowolnienie,
wycofanie, brak decyzyjności - jest tego więcej.
Do tego Diamondowie wymyślili sobie - o zgrozo - że najadać
należy się wieczorem - kiedy żołądek i układ pokarmowy kończy swoją dzienną
pracę - pożywienie zalega, przechodzą do układu składniki toksykujące i
składniki, które powinny zostać wydalone, ponieważ standardy tego wymagają.
Nie powinniśmy jeść po godzinie 17 (minimum żołądka przypada
na porę 19 - 21) - u Diamondów wtedy dopiero zaczynało się przygotowanie do uczty.
Podobnie działają - nie wchodząc w szczegóły inne cudowne
diety - odwadniają zamiast odtłuszczać) - ale kosztem pozbawienia nas
potrzebnych składników i kosztem toksykacji i spożywania tego, co rujnuje na
ogół zdrowie.
Krążą też dietetyczne legendy - ich ofiarą są niewinne
ziemniaki, które wcale nie są wysokokaloryczne - po prostu jedzone są w
połączeniu z mięsem i innym białkiem -dochodzi wtedy do konfliktu trawiennego -
inne enzymy muszą strawić ziemniaki, a inne – węglowodany, jeszcze inne - kaskadowo
obrabiają białka, ponieważ jako rasa nie mamy w zestawie genetycznym puryn -
którymi mięsożercy przerabiają tkankę mięsną na własną. W tej sytuacji
trawienie wygląda jak wojna - wojownicy walczą o wygraną kosztem nadwagi,
zatrucia organizmu , powstawania złogów w ciele i przebiałkowania.
Efektów komentować nie będziemy - wszyscy widzimy je na co dzień
- bóle głowy, łuszczyce, alergie, itp. Można zrobić cały katalog - który stał
się standardem.
Więc jak to jest z dietą homo sapiens ?
Dlaczego mimo rzekomych usiłowań nie można dla nas znaleźć
odpowiedniej diety ?
Odpowiedź jest prosta.
Władcom nie opłaca się zdrowie rasy.
Oznacza ono bowiem koncentrację, zdolność relaksacji, szybką
regenerację, młodość, sprawność, bystrość umysłu, dobroć, empatię, spokój i ...
pokojowe nastawienie do innych istot typowe dla naszej rasy.
Człowiek jest
świetlistą Istotą, pokojową, rozwojową i empatyczną.
Zdrowy - jako rasa przejmie władzę nad sobą w swoje ręce i
będzie się pokojowo i duchowo rozwijać. Nikt nim „nie porządzi" i nie
zmanipuluje.
Dlatego nie na rękę archontom tej planety zdrowa dieta.
Oni potrzebują nędznego strzępa człowieka - tchórzliwego,
zdemolowanego dietetyczną i chemiczną kampanią eksterminującą rasę. Otrutego
fluorem i w związku z tym potulnego i służalczego, ztoksykowanego litem
(Amerykanie planują litować wodę) - ofiarę chemicznej lobotomii , ogłupioną i
otępioną bromem, i dobitą jak zdychający koń batem śmiercionośnymi
szczepionkami.
Cała Europa i Unia od nich odchodzą, znosząc nakaz szczepień
obowiązkowych - nasi kochani polscy patrioci w rządzie zadbali ostatnio o
bezpieczeństwo narodowego zdrowia, wprowadzając taki nakaz - mogą przyjść do
Ciebie z giwerą, jak w wierszu Broniewskiego i Cię zaszczepić - jak będziesz
nieposłuszna/y. Myślą za Ciebie ...... wbrew Konstytucji - poczytaj - ciekawa
lektura.
No i na koniec argument koronny – kiedy zastosujesz zdrową
dietę, ciało powoli usunie wszystkie chorobowe objawy - system wróci do
równowagi.
Będziesz zdrowa/y .......
Co wtedy z lekami ?
Komu je będą sprzedawać, żeby zarobić ?
Im nie odpowiada dawny chiński system, w którym lekarz był
od czuwania nad tym, żeby nikt się nie rozchorował - jak miał pecha i dotyczyło
to arystokracji albo innych vipów - tracił w takim wypadku publicznie życie.
To nie daje kasiory - nie ma jazzu.
Więc jaka dieta ?
Po pierwsze, zgodna z genetyką: jesteśmy roślinożercami -
jemy nasiona, orzechy, owoce, rośliny - ich liście i korzenie.
Nasza genetyka nie przewiduje nabiału - człowiek 2 mln lat
temu wbrew dubom smalonym, którymi nas karmią - nie jest dostosowany do
jedzenia nabiału poza mlekiem matki, którym może być dokarmiany do 4 roku
życia.
Mleko wszelkich innych ras ma inne białka, inne tłuszcze, inne
cukry. W przypadku krowiego, które ma mniejsze cząstki, w dodatku jest po
pasteryzacji, gotowaniu, homogenizacji dochodzi jeszcze do ich obkurczenia -
powstaje taka sytuacja, że te niestrawione cząstki wchodzą przez jelito mające
postać siatki - ponieważ są mniejsze niż jej oczka i są „przepuszczane".
Wystarczająca ilość przyswajanego przez nas białka znajduje
się w roślinach - jest go tam 200 % w stosunku do naszego zapotrzebowania.
Z powodu braku możliwości trawiennych jest to poważne
obciążenie dla ustroju, silny alergen i czynnik chorób zwyrodnieniowych.
Raporty światowej Organizacji Zdrowia biły na alarm z powodu
skutków spożywania nabiału, ale o tym cicho sza - niech jedzą, płacą, chorują,
płacą za leki, cacy ...... interes się kręci.
Podobnie z mięsem - którego tak naprawdę nie możemy
bezpośrednio strawić - wg raportów WHO jest silnym - najsilniejszym bodaj
alergenem - zjedzenie mięsa - które nie jest surowe, powoduje leukocytozę krwi
już po 30 minutach.
Dlaczego na surowe tak nie reagujemy ?
Mamy genetykę ustawioną na te 5 -10 % .... ale nie ciesz
się, że możesz je jeść - jest to po prostu mechanizm tolerancji wszelkich
żuczków, robaczków, jaj, niewielkich mieszkańców większych roślin, które człowiek
zjadał w naturze, nie zauważając że tam są - łącznie z robaczkami w owocach.
Błeeeee ............ ???????)
Tak właśnie jest i koniec - masz genetykę na tolerowanie
robaczka w jabłku, a nie na zjadanie swoich Braci Mniejszych ........ CZŁOWIEKU
!!!!
Co do jajek - mamy tolerancję na białka w nich zawarte, ale
tylko na spożywane ich w niewielkiej ilości 2-3 sztuki tygodniowo - tu
Klasyczna Szkoła Wiedeńska i Medycyna Naturalna a także Chińska są zgodne.
Szacowna Medycyna Konwencjonalna kiwa protekcjonalnie głową
... szkoda, że nie częściej .
Człowiek jako rasa może więc jeść wszystko to, co wegańskie.
Nasiona, orzechy, warzywa, rośliny, owoce, odrobinę jajek.
Osobny problem stanowi soja, którą byli mięsożercy usiłują
zastąpić mięso - od 4 tysięcy lat jest w Azji karmą dla zwierząt i nie stosuje
się jej w diecie poza sfermentowaną postacią (tofu i sosy sojowe).
Zawiera izoflawonidy - działające u człowieka jako blokery
przyswajania białka - efektem spożywania soi (obrobionej dodatkowo w różnej
postaci chemicznie – np. kotlety) następuje zablokowanie przyswajania białka
przez ustrój na kilkadziesiąt godzin.
Istotne są pory posiłków – najbardziej optymalnie jest jeść
od 7.30 rano do 16. - siedemnasta to już ostateczna granica niejedzenia.
Istotna jest temperatura posiłków - w naszym klimacie
powinniśmy jest dwa posiłki gotowane.
w warunkach, kiedy ustrój jest przegrzany, jest lato, jest
ciepło, generalnie jest nam za gorąco i musimy się schłodzić możemy oczywiście
jeść i pić rzeczy chłodne.
Rujnujący ustrój cukier (odsyłam was do książki Williama
Dufty – „Sugar blues" (nota bene - męża wielkiej filmowej gwiazdy
początków XX wieku Glorii Swanson) -zastąpić miksem z daktyli, z którego można
robić cuda, marmolady, farsze, ciastka itp.
Kawa jest najniżej wibrującym składnikiem pokarmowym -
totalnie przegrzewa, atakuje pęcherzyk żółciowy, demineralizuje w duecie z
cukrem.
Medycyna vibroniczna zaleca odstęp pomiędzy podawanymi
kulkami z zapisem prawidłowej wibracji a kawą - co najmniej 2 godziny.
Nie dotyczy to żadnego innego składnika pokarmowego!
Kakao, skoro nie jest raw - to rzadko.
Rozmaitość dietetyczna to nie kipisz w lodówce i jedzenie
wszystkiego ze wszystkim jak popadnie.
To jest urozmaicenie sezonowe.
Zmieniają się sezony - zmienia się dieta - jemy to, co jest
w naturze - jesteśmy z nią kompatybilni.
Unikamy takich składników jak cytrusy i banany nie tylko z
powodu zimnego klimatu.
Są koszmarnie zatoksykowane środkami konserwującymi je, żeby
dotrwały i ... żeby nam dodatkowo dokopać zdrowotnie.
Dochodzi do tego, że dodaje się do jedzenia nanocząstki
rezonujące z aparaturą Haarp do robienia pogody i rozwalania nam zdrowia.
Światowy spisek żywnościowy święci triumfy, spora część
stada się cieszy ......... meeeeeeeeee........ na coś trzeba umrzeć meeeeeeeee
......... jakie dobre chipsy o smaku boczku z cebulą - tablica Mendelejewa.
Alkohol denaturuje białko . .. sami rozumiecie, co to dla
nas oznacza - można pić czerwone wino - 1 lampkę dziennie - alkoholu używamy
rzadko - od czasu do czasu.
Na ile to możliwe kupujemy ekologiczne jedzenie i żywimy się
tym, co w promieniu 100 km - prawo miejsca pobytu - to dla mnie najlepsze, co
rośnie tam, gdzie jestem.
Siostro - Bracie ... pamiętaj - cokolwiek zgrzeszyliście
przeciw sobie ...nieważne. Nawracaj do prawidłowych genetycznych procedur
żywienia się - niezależnie od odstępstw, słabości, grzeszków.
Stare nawyki dają popalić - więc zastosuj taką taktykę -
taktykę uważności.
Nie przejmuj się minionymi stratami, tym co było - wyznacz
sobie długofalowy plan działania ... w celu powrotu do całkowitego zdrowia i
młodości - która wróci w wyglądzie i nie tylko ... nawet nie zauważysz kiedy.
Pozdrowienia - Wiola
Grigorijew
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz